Wróciliśmy z dwutygodniowego wypadu do Chin wykorzystując fakt bezpłatnej 15 dniowej wizy. To był najtrudniejszy wyjazd z jakim przyszło mi się zmierzyć.
1. Ostrzegano mnie, że będą tłumy. Ale dopóki człowiek tego nie doświadczy, nie jest w stanie tego ogarnąć rozumem. Powiem tylko, że miasto Chengdu, w którym wylądowaliśmy liczy około 21 mln ludności. A teraz wpakujcie sporą część tej ludności na 30 hektarów do Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Pandy Wielkiej. Mnie to przerosło już pierwszego dnia w Chinach

2. Przebycie nawet małej odległości w mieście może zająć ci 2h w jedną i kolejne 2h w drugą stronę niezależnie od wielkości miasta. Albo czekasz w nieskończoność na Taxi/Didi, albo stoisz w korku, albo na światłach (3 minutowy cykl świateł to w zasadzie norma). Przestałam się dziwić, że w Chinach nie można wypożyczyć auta. Europejczyk poległby na pierwszym skrzyżowaniu. Kolor świateł to raczej tylko drobna sugestia, każdy jedzie w tą stronę, która mu odpowiada, więc nawrót tuż przed maską przestał nas szybko dziwić. Samochody wymijają się na milimetry, o dziwo nikt się nie denerwuje, nawet zbytnio nie trąbi. Wszyscy jeżdżą wolno, dzięki czemu są w stanie zareagować odpowiednio szybko na każdą sytuację na drodze. Piesi, rowerzyści i prowadzący skuter jak nic mają po kilkanaście żyć.
3. Mówiono, że będzie upał. I był. W Zakazanym Mieście w Pekinie myślałam, że popełnię morderstwo na naszej przewodniczce, która cały swój wywód ciągła ukryta pod parasolką, nie zważając na nasze czerwieniejące twarze, dodając przy tym beztrosko: upalnie prawda? tu non stop przyjeżdża po kogoś pogotowie. Posuwasz się non stop w tłumie, z wyliczonymi butelkami wody i bez możliwości wejścia pod dach.
4. Ostrzegano, że blokują strony internetowe. To teraz postarajcie się przeżyć na kilku notatkach zrobionych w domu, bez możliwości wyszukania czegolwiek w google czy google maps

Zresztą google maps i tak na niewiele wam się nie przyda, bo komunikacji miejskiej w google maps nie uświadczysz.
5. Twierdzono, że Chińczycy nie mówią po angielsku. Nie mówią i to do tego stopnia, że nikt cie nie wskaże toalety, stacji metra, ani odpowiedniego pociągu. Jesteś zdany tylko na siebie, ewentualnie na pismo obrazkowe

Ba, oni nawet system liczenia na palcach mają inny niż na całym świecie... wystawione trzy palce niekoniecznie oznaczały dla nich trzy sztuki

Translatora niewielu miało ochotę użyć, jak już tylko dla własnego interesu.
6. Jako turysta wyróżniasz się .. i to do tego stopnia, że non stop ktoś robi ci zdjęcia z ukrycia, bądź czerwieniąc się prosi na migi o foto. Turystów jest tak mało, że jesteśmy dla nich tylko jakimś nędznym promilem .. niewartym stworzenia jakichkolwiek ułatwień w zakupie choćby biletu wstępu. Każdy Chińczyk kupuje tylko bilety online. Jakżeby miało być inaczej, w przeciwnym razie wyobrażacie sobie te kolejki przy kasach? Oczywiście do założenia konta potrzebna jest karta płatnicza wydana przez chiński bank ... taka tam drobnostka ...
7. Płatności ... właściwie to wszyscy płacą kodami QR, nawet na największym wigwizdajewie. Po tym jak sprzedawca dostał wystrzeszczu oczu jak pokazałam mu kartę płatniczą, płaciliśmy już tylko przez Alipay, pod który udało mi się podpiąć Revoluta. Trzeba było widzieć mój zawał kiedy Revolut zablokował mi kartę po pierwszej transakcji, która okazała się podejrzana ...
8. Technologicznie Chińczycy biją nas na głowę. Większość aut to elektryki. Każdy ma wypasiony telefon i wszystkie transakcje robi online ... Na każdym wejściu/wyjściu skanowanie twarzy, dokumentów, paszportów .. Paszport wyciągaliśmy kilka razy dziennie, bez niego nie wpuszczono by nas nawet do muzeum ...
9. Nie wiem czy ktoś zakumał, że jesteśmy z Polski, właściwie każdy brał nas za Rosjan ... Przez cały pobyt spotkaliśmy tylko jednego Polaka, za to w Pekinie, całkiem sporo mieszkańców Włoch
10. Podsumowując ... przeżyliśmy, ale jakiś czas jeszcze będziemy dochodzić do siebie

Więc fotki za jakiś czas