magja_: wielki szacun

i olbrzymie
DZIĘKUJĘ.
Trochę mnie pocieszyła Twoja opinia o stanie tych moich rh, ale to nie zmienia faktu, że po przeczytaniu Twoich rad pojawiły mi się kolejne pytania ("wiem, że nic nie wiem"

).
Zacznę od tego, że jutro wybieram się na działkę i porobię zdjęcia dokładniejsze, poczynię kolejne obserwacje (ze szczególnym naciskiem na te maleńkie biegające stworki). Czekam również na zakupiony kwasomierz, bo już wcześniej zorientowałam się, że bez niego, to ani rusz i być może uda mi się dokonać jutro pomiarów.
Gleba rodzima jest...kiepska. Ogólnie na całej działce mam w różnych miejscach różne rodzaje ziemi, ale jedno jest pewne- nigdzie nie jest urodzajna. Są to w zasadzie jak na moje oko różne rodzaje piachu (od żółtego- niemal plażowego

, po ciemny, a pod nim jakby glina. I tu okazuje się, że pewnie trafiłaś w 10 twierdząc, że rh "wyjadły" co miały od początku pewnie podrzucone.
Z tego, co doczytałam, wnioskuję, że przydałoby się również zrobić test na przepuszczalność, chociaż jeszcze nie doczytałam jak się tego dokonuje. A może jednak przepuszczalności nie ma się co czepiać skoro kilka lat w tym miejscu rosły i było im dobrze.
Na razie jednak najbardziej nurtuje mnie pytanie czy rzeczywiście muszę wymieniać podłoże
pod nimi, bo jak już pisałam, są wielkie i niemałym przerażeniem napawa mnie tak poważna operacja.
Zastanawiałam się nad przesadzeniem ich, ale jeśli chodzi o ziemię, to nie znajdę im lepszej (przynajmniej nie na mojej działce

), a w miejscu, w którym są w tej chwili, mają chyba niezłe warunki jeśli chodzi o światło i wiatr. Rosną po północnej stronie domku, więc słońce dociera do nich jedynie do wczesnego przedpołudnia (może to nawet zbyt mało dla nich). Z drugiej strony osłonięte są iglakami, więc ochronę przed wiatrem mają super. Oczywiście wyraźnie widzę błąd popełniony przez poprzednich właścicieli, tzn to, że zbyt "przydusili" te rh, sadząc za blisko te iglaki i teraz jest tam "dżungla".
Tak się rozpisałam, że zgubiło mi się to, co mnie nurtuje

.
Otóż pytanie brzmi: czy jeśli nie zamierzam ich przesadzać w inne miejsce, to mimio wszystko powinnam je wyciągnąć z gruntu i podrzucić im większą ilość nowego podłoża pod spód, czy wystarczy jeśli obkopię je w miarę możliwości i podrzucę coś "dobrego" po bokach i na wierzch? Dodam, że pomysł z wyłożeniem ich na płytę jest godny opatentowania

.
Ponieważ wolałabym wiedzieć co mnie czeka

, więc napisz mi proszę co i jak mam się do tego przygotować. Rozumiem, że mieszam torf kwaśny z ziemią rodzimą, ewentualnie dodatkowo z substratem torfowym (nie wiem czy to to samo co sprzedwana "ziemia uniwersalna"?). Czy mogę do tego dorzucić liście dębu i igły sosny, ale takie zeszłoroczne- w żaden sposób nie kompostowane? Czy może być obornik koński (podobno trochę już leżał)?
Czy cały ten zabieg mam wykonać teraz, czy poczekać np aż będzie po przekwitnięciu, czy w ogóle lepiej przetrzymać te rh jakoś na nawozach np do jesieni?
Ponieważ jutro wybieram się na działkę, więc napisz mi jeszcze tylko, proszę, czy dobrze zrobię usuwając im te zbrązowiałe pąki kwiatowe (pewnie tak) i te bardziej zniszczone, zaatakowane liście?
Czy ten oprysk na grzyby robić jak najszybciej, czy po wymianie podłoża (jutro byłby na oprysk dobry dzień, bo pogoda ma być ładna)?
Przepraszam za taki "atak" pytaniami, ale naprawdę włączyła mi się jakaś niesamowita wola walki o te moje mizerotki.