Bo te przywrotniki, które Ci podarowałam są duże i szerokie, ale są i inne odmiany, mniejsze, delikatniejsze, z ciemnozielonymi liśćmi, także takie z liśćmi obramowanymi srebrzystą ramką.
Różę PHMusk mam pierwszy raz, dzięki przemiłej ogrodowiczance Magdzie, mam nadzieję że może tu zajrzy i sprawdzi czy dobrze się opiekuję podarkiem.
Na razie jest nieduża, ma ok. metra wysokości, ciekawa jestem jej siły wzrostu i odporności na przemarzanie. Marzę by się owinęła wokół jabłoni, bo ten jasny róż z bordowymi liśćmi powinien świetnie wyglądać. To nic że raz w roku.
Mme Hardy jest prześliczna przez to zielone oczko, rośnie drugi sezon, bardo ładnie, liście są zdrowe, a mszyce były jak na niemal każdej róży w tym roku. Jedyna wada, to że nie powtarza kwitnienia. Pogoda przestała sprzyjać różom, bo mokro i zimniej się zrobiło, zobaczymy co z nią będzie dalej.
Limit róż chyba już wyczerpałam, to dla odmiany coś na ząb.
Nie myślałam, że wyrosną tak ogromne, rok temu był tylko jeden kwiat, są białe z kremowymi końcami.
Za to na żółtej wyrosły mi... niebieskie, mimo że miały być żółte. Przesadzać się takich dużych nie da, waham się - zostawić czy wyrwać, bo wyrwać szkoda.
Wszystko w tym roku kwitnie o jakieś dwa tygodnie wcześniej niż zwykle, w dodatku przezimowały nieoczekiwanie rośliny niezimujące, więc u mnie w niebiesko od ogóreczników, kocimiętki od końca kwietnia.
To bardzo cieszy, jest szansa na wiele ciepłych miesięcy w tym roku.
Czy to co kwitnie powtórzy - byliny w większości tak, choć lilie i liliowce na przykład na pewno nie, podobnie jak dwuletnie.
Zaraz zakwitną werbeny patagońskie, przetaczniki, bujne wszystko, zwłaszcza że u mnie ciągle deszcze.