Trochę historii
Decyzja o budowie domu zrodziła się w głowie męskiego pierwiastka naszej rodziny dosyć niespodziewanie. Do tej pory wydawało mi się, że całkiem wygodnie żyje się nam w samym środku aglomeracji śląskiej, mając pod nosem wszystkie wygody współczesnego świata, ale Małża dopadł syndrom prawdziwego faceta (wiecie, dom zbudować, spłodzić syna, posadzić drzewo i te klimaty) i zanim się obejrzałam zostaliśmy szczęśliwymi posiadaczami 1500m2 prywatnej łąki, na głębokiej prowincji.
Chaszcze, paszcze, dzikie węże, dzielnie poskramiane przez świeżo upieczonego właściciela ziemskiego
Przepraszam za jakość zdjęć, ale podczas przeprowadzki dysk zawierający całe archiwum budowy upchnęłam w czarnej dziurze i teraz nie umiem znaleźć.
Przez większą część budowy flora i fauna na naszych włościach miała rewelacyjne warunki socjalno-bytowe i prezentowała się tak:
Co miało swoje plusy, gdyż skrystalizowała mi wizję ogrodu pełnego traw. Tylko może nie aż tak bardzo rodzimych gatunków
Danymi technicznymi nie będę przynudzała, wspomnę tylko że działka leży w drugiej lini zabudowy. Prowadzi do niej prywatna droga dojazdowa, którą dzielimy z jeszcze jednym sąsiadem. Z racji całkiem przyzwoitych gabarytów powierzchni, którą dysponowaliśmy oraz faktu, że latka lecą, a w krzyżu łupie coraz częściej zdecydowaliśmy się na dom parterowy, o powierzchni zabudowy ok 200m2. U wujka Googla wyglada to tak:
Dojazd zlokalizowany jest od północy. W domu z tej strony znajdują się kotłownia, pralnia i dwie łazienki. Natomiast sypialnie i salon mają ekspozycję południowo - wschodnią. Z tych stron, jak widać, mieści się także znaczna połać przyszłego ogrodu.
W kwestii sąsiedztwa działka od północy w dalszym ciągu nie jest zabudowana, wspomniany wcześniej sąsiad po jej zakupie popadł w marazm i stagnację, ale docelowo ma tam stanąć bliźniak. Od wschodu i zachodu mamy rdzennych mieszkańców tego terenu, a od południa sąsiadujemy z czymś na krztałt szkółki iglaków. Na planie zagospodarowania przestrzennego są
to jednak trzy działki budowlane, więc niewykluczone że w bliżej nieokreślonej przyszłości powstaną tam domki. Póki co mamy w tym miejscu widok na ścianę zieleni i nie ukrywam, że bardzo chciałabym żeby tak zostało jak najdłużej.
Osobom, które dotrwały do końca monologu gratuluję cierpliwości

i idę zgłębiać, jaką mamy glebę w ogrodzie?