Dzis udało mi się ciut w ogrodzie podgonić. Mama ze mną poszła, ja sypałam w tame obornik owczy, mama plewiła liliowcową, potem mi przycięła róże w podwórku tak jak umiała, ale z zapasem to wiosną poprawię
A ja przewiozłam i rozsypałam na tym moim mułowisku bajorku kilkanaście taczek piachu żeby suchym butem móc przejść do kurnika. Jeszcze kilka taczek jutro musze dowieźć żeby skończyć. Spacer z Leo zaliczony i po ogrodzie i w teren, coraz fajniejszy jest i coraz bardziej posłuszny
Ale jak do sąsiadki przyjechał wnuk ze swoją suką to nasz Leoś z ogrodzeniem by do niej podarł szczerząc kły. Tyle, że już o wiele łatwiej mogę go odwołać. Na początku było to niemożliwe.