Sylwia, przypomniałaś mi czasy budowy...Łukasz był niemowlakiem a ja po komplikacjach poporodowych, nie wiem skąd miałam siły o 6.00 pakowałam jedzenie na budowę, Łukasz wytrzymywał do 7.00 a potem już musiałam się nim zająć ..karmienie itp...a potem odwoziłam Michała do szkoły i jechałam na zakupy żeby gotować na drugi dzień. Między tym pranie, karmienie. Około obiadu znów jechaliśmy po Michała, a potem zadania z nim bo był w 1 klasie. Dzień kończyłam późno i tak przez 3 lata.
Trzymam kciuki za weekendowe postępy prac
Gosiaczku już prawie po jesieni, ale była kolorowa Dziś wiązałam największe trawy bo potem wszystkiego na raz nie zrobię, a miałam syna do pomocy z długimi rękami to był w stanie objąć snopki chochołowe
Ula my gdy wprowadzaliśmy się tu gdzie mieszkamy nie mieliśmy ścianek działowych parapetów, wylewek, kuchni ani łazienki, zaraz potem byłam w ciąży ze starszym i mieliśmy rok by to wszystko pokończyć, nim Się urodził nie skończyliśmy tylko jednego pokoju- naszej późniejszej sypialni, przez kolejny rok spaliśmy w pokoju dziecięcym
Maleńkie dziecko w zasadzie mieszkające na budowie. Do dziś pioruny mogą walić nic Go nie obudziA 11 listopada minęło równiutko 25 lat jak przyszliśmy na tej budowie mieszkaćChyba nie miałabym drugi raz takiego samozaparcia