A oprócz tego wszystkiego miałam w tygodniu w ogrodzie przygodę. Poszłam do ogrodu razem z mamą. Ja miałam podać zwierzyńcowi pokarm, a mam ziarno do karmników. No ale dzięcioł tez smalczyku chce więc szłam mu do karmnika wsmarować, a tu przed gospodą spod tui wyskakuje ptaszysko i dziwnie skacze. Ja bez binokli z dalsza niedowidzę, więc pomyślałam, ze może kuropatwa się przyplątała w podwórko, ale jakoś tak dziwnie się porusza. Wzięłam aparat i zobaczyłam, że to nie kuropatwa, a drapieżnik
ze złamaniem otwartym skrzydła
poleciałam po skórzane rękawice i agrowłókninę.
I złapałam ptaszka, opatuliłam jak kukiełkę, zostawiłam przerażonego na ganku. Cierpieć musiał okropnie i być w mega szoku bo nawet się nie bronił. Ponieważ nie mam w ogrodzie zasięgu neta
zadzwoniłam po ratunek do Anitki. Podała mi numer na KTOZ. Zadzwoniłam i dowiedziałam się, ze mam dzwonić na Straż Miejską bo Oni (KTOZ)jadą tylko do gołębi. Tłumaczę pani, że na wieś pod Krakowem straż nie przyjeżdża. To proszę dzwonić na Policję i Oni zlecą odpowiednim służbom odbiór dzikiego ptaka. No to zadzwoniłam na alarmowy, kazałam przekazać Policji jaka sytuacja jest i kto potrzebuje pomocy, żeby Policja odpowiednie służby poinformowała, a ja czekam.
Zgłoszenie zostało przyjęte bez problemu.
Wchodzę na ganek, a moje ptaszysko po ganku skacze bo się wyswobodziło i patrzy na mnie zadziornie. Nie było wyboru trzeba było złapać ponownie, poszło sprawnie, przekazałam do potrzymania mamie, a sama poleciałam po klatkę dla papug i do niej go zapakowałyśmy.
Nakryłam włókniną i tak czekała bida.
Wreszcie przyjechali z ....Policji. Do tego suką do przewozu więźniów.
Panowie najpierw zdążyli objechać mój dom i dopiero tato pokierował Ich do ogrodu. Nie chcę myśleć jakie plotki po wsi poszły....

Panowie mili nie wiedzieli nawet po jakiego zwierzaka przyjechali, nie byli przygotowani, nic ze sobą na niego nie mieli. Oddałam swoja klatkę ( zastanawiając się co by było gdyby to był jeleń lub sarna z wypadku, czy by Im tak po całym aucie miały w drodze latać.) Zabrali ptaszka na komisariat i dopiero tam mieli zgłaszać odpowiednim służbom, że czeka na przekazanie. Tak sobie pomyślałam kto w tym czasie łapie złodziei. Mam nadzieję, że ptaszek, podejrzewałam pustułkę, ale chyba to samiczka krogulca przetrwał te wszystkie procedury, bo ucierpiał się bardzo to pewne. Myślę, że padł ofiarą jastrzębia, ale, że wiedział gdzie po pomoc lecieć... przecież w polach nie miałaby szans, nie wiedziałabym, że gdzieś tam siedzi ranna.