Wczorajszy upał minął nam na dalszym deskowaniu ogrodzenia, półtorej warstwy założone jeszcze dwie przed nami, ale znowu gotowych desek brak więc trzeba szlifować i malować kolejne. Prażyło niemiłosiernie znów, wieczorem podlewałam co mdlało, teraz sobie przypomniałam, że nie podlałam dwóch hortensji, ale może dziś co popada. W piątek przycinałam na szybko bukszpany w podwórku bo ćma zaatakowała z taką mocą, a jeszcze nie cięte, stwierdziłam, ze po co pryskać coś co zaraz utnę

Na dużym ogrodzie przyciąć nie zdążyłam bo opryskanie wszystkich zajęło mi półtorej godziny i zrobiło się ciemno. Pod nożyce dostały się też tuje i cyprysy pod gospodą plus trzmielina, która już zarosła prawie całe okno i wyszła na dach.
Trawa znowu do koszenia. W minionym tygodniu Emuś pierwszy raz w tym sezonie kosił granicę, dwa boki zrobił został jeszcze jeden. Chyba Go kwitnąca już nawłoć zmobilizowała.
Tym sposobem sterta do palenia rośnie, a jeszcze nie spalone róże z wiosennego cięcia bo stale albo lało, a potem wiało.
Trudna pogoda w tym sezonie do opieki nad roślinami. Cięcia mam jeszcze od groma, a słońce smaży, że nie ma jak ciąć. Nic na to nie poradzę.
Znalazłam wczoraj siewkę pierwszego po 7 latach przegorzanu w łące bardzo mnie to ucieszyło, choć efekt wysiewu marny. Dobry i taki bo już nie liczyłam na żaden

Dalie obronione przed ślimakami wysokość mają do kolan, ale na razie słabo kwitną. O wiele lepiej kwitły jak były suche wiosny i lata niż jak im teraz wody nie brakowało. W sensie brakuje im teraz gdy pora kwitnienia, podlewam.