To ja większy tchórz od ciebie, dzisiaj uciekałam przed samolotem
Wracałam z zakupów i jak wyszłłam za stodołę sąsiad awprost na mnie ledwie z 50 metrów nad ziemią leciał samolot, żeby nie było nie mieszkam w pobliżu lotniska z lotami pasażerskimi. Ale trzy miejscowości dalej jest aeroklub i takie małe lotnisko do lotów widokowych i do ćwiczeń dla wojska. Ale to co leciało na mnie małe nie było.
Po dwa silniki na obu skrzydłach. Najpierw mnie wmurowało, ale zbliżał się migiem więc nie wiedząc jakie ma zamiary czy czasem nie spad anajpierw się zaczęłam cofać , a zaraz potenm dostałam szwungu do przodu i pod nim przebiegłam, a on zatoczył koło i zaczął się wznosić wyżej. Wpadłam do domu, a syn mówi do mnie widziałaś? A ja nie tylko widziałam , ale i czułam jak mi nogi miękną. Samolot poleciał w stronę tego lotniska, a za chwilę zrobił nawrót i znowu na nas leci, kilkadziesiąt metrów nad naszym dachem. Sasiedzi z domu wybiegli bo to huk był okropny, a on znowu, nie wiedzieliśmy o co chodzi, a on chyba wzbić się nie mógł na odpowiedni pułap bo jak mu się to w końcu udało to nad tym lotniskiem wyrzucił desant i rząd spadochronów miałam na widnokręgu.
Ale ile mnie zdrowia to kosztowało to moje.
Potem sobie pomyślałam, że Ci żołnierze co w nim byli musieli mieć ze mnie niezły ubaw jesli widzieli jak wieję.....no chyba, ze sami mieli pietra, że spadną
Raz już jakoś tak zaraz po Smoleńsku też miałam takie spotkanie tylko jak na ogród szłam. Szłam doliną, a zza pagórka po którym do mnie jedziesz wyleciała nagle samolot prawie go podwoziem dotykając wtedy ze strachu padłam na ziemię i zatkałam uszy bo taki hałas był okropny, a on przeleciał nad domem sąsiadki ledwie kilkanaście metrów nad nim i widać było, ze pilot ma problem z poderwaniem maszyny wyżej, przeleciał nad domami niesamowicie nisko, ale w końcu mu się udało.Uff.
Dzis zaglądałam do buksów, na razie nie widze nic, ale pewnie niedługo się pojawi, nie mam złudzeń po ubiegłym sezonie. Trzmielin nie oglądałam jeszcze, musze jutro nie zapomnieć.
No nie na mnie ha ha ha w moim kierunku
Teraz się mogę z tego śmiac już, ale wtedy myslałam, że trupem padnę. Coś mam nadmiar wrażeń ostatnio. Marzę o nudzie
W ogrodzie dziś podiałałam ostro, choć nie bardzo popowodziowo. Jedynie sprzątnęłam muł koło domku z kostki, bo można było od razu zamiatać. Muł na trawie i rabatach trochę podsycha,może mi się jutro uda szyjki odkopać drzewom w końcu.
Potem przycięłam obie wisterie i rdest Auberta na drugiej bramie, żyrafa znowu się przydała. Przycięta też jedna tawuła i trzy forsycje, a na końcu w końcu przycięte drugie niwaki przed gospodą, wreszcie jest ok......nie , na końcu to opryskałam te chore modrzewie, a i tak niepotrzebnie bo idą aut. To druga roślina którą pożegnamy w ciągu 5 lat. Pierwszy był jeden z rokitników, przeniesiony do sąsiadki. Nie lubię takich pożegnań, Em też nie lubi szkoda nam ich, ale jednak świerki są ważniejsze, a za rok już nie będzie jak obierać ochojnika z gałęzi