Ania, zmieniła się ustawa i struktura. Właścicielami wód są Wody Polskie (kiedyś były 3 podmioty odpowiedzialne za wodę w Polsce min. tzw. "melioracje" w strukturze gmin, teraz nie ma. Są tylko wydziały zarządzania kryzysowego). I ma się zmienić zapis o małych oczkach retencyjnych niewymagających pozwoleń wodno-prawnych. Zapisy w MPZP nie mają dla ogrodu Sylwii znaczenia. Jest to tak samo zieleń jak pola obok.
Jest program Rozwoju Retencji - tego trzeba pilnować (będzie teraz po wakacjach konsultowany), by umożliwić działanie mikro z korzyścią dla samorządów gminnych, czyli mieszkańców.
I nie ma znaczenia, Sylwio, że to nie Twoja woda Cię zalewa - tutaj nie ma to żadnego znaczenia i nie może być żadnym argumentem.
O zabudowie mieszkaniowej nie może być tutaj mowy (choć tzw. doświadczenie zalewów pokazuje, że do domku Babci woda nie weszła), to jednak nakład środków do efektów jest niewspółmierny.
Sylwio, obejrzałam zdjęcia zalewów. Byłoby dobrze, gdyby powstały mikro stawy retencyjne w tych nieckach. Temat rudny dla rolników, którzy chcą obsiewać każdy kawałek pola. Ale jak będą mieli straty, to może sami zrozumieją.
Sylwia, a jakby otoczyć oczko wałem z kamieni i ziemi, pod łagodnym kątem, by zwierzęta i płazy mogły do niego wchodzić?
Najmądrzejsze są jednak wypowiedzi sugerujące konsultacje ze specjalistą od melioracji sposobu szybkiego odprowadzania wody zalewowej. To koszt, ale chyba mniejszy niż kolejne straty powodziowe. I chyba jednak stopniowe wyprowadzanie z zagrożonego obszaru cenniejszych roślin. To chyba na dole powinna być łąka. Warzywnik na grzadkach podwyższonych. Może i chatę udałoby się Wam podnieść, jest niemal na równi z gruntem, więc będzie gniła.
Ja co prawda nie mieszkam na terenie zalewowym ale moje małe miasto w związku ze zmianami klimatycznymi i żywiołami pozyskało w tym roku fundusze z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na modernizację kanalizacji deszczowej i budowę zbiorników małej retencji. To tylko taki przykład.
Wydaje mi się że u Was póki władze gminy czy inne jednostki czegoś kompleksowo nie zrobią to samemu jest trudno się zabezpieczyć przed takim żywiołem.
Ewo 10 lat temu rolnicy sami na rowie pokopali takie stawy, było kilka, ale po powodzi z 2010 roku nie został sie ani jeden wszystkie równo z brzegami zamuliło, tu jest jeszcze problem gruntu bo gliniasto lessowy i te lessy lekkie porywa i niesie, a jak świeżo uprawione to zabiera ile da radę. A u nas uprawiane trzy cztery razy w roku
Pomysł z wałem jest do przemyślenia.
Nie bardzo jest gdzie przenieść rośliny z dołu na górę bo tam już obsadzone drzewami na maksa i też dlatego taki był układ by górę korzenie trzymały drzew i że nikt nie ma tyle siły by w te susze nosić tam tyle wody. Bliżej łatwiej podlewać.