Muzyka jest ze mną od kiedy sięgam pamięcią, podróże pojawiły się później.
Śmieję się, że zdążyłam zobaczyć to i owo zanim dopadła mnie niemoc
Bo, co to było tak niedawno, wsiąść w auto i przejechać 1700km, z przerwą na kawę. Dzisiaj jadę 70km i mam dość, choć auta jak statki kosmiczne - prawie. Klimatyzacje, ekrany, nawigacje, itd.
Latać samolotem nadal nie lubię, chociaż mówiono mi, że z czasem minie. Guzik tam, nie lubię i już. To jednak nie jest naturalne dla człowieka w jakiejś metalowej skrzynce wisieć nad ziemią
Ale pod wodą też nie bardzo
Ogród u mnie smutny. Posprzątany. Byłam w B. i drogą kupna nabyłam kolejne cebule. Kto by nie kupił za pół ceny Trzeba będzie znowu sadzić. Ale za to jak przyjdzie wiosna
Jest takie miejsce gdzie podoba mi się zima Tej prawdziwej raczej nie lubię ale ta muzyczna bardzo mi odpowiada
https://www.youtube.com/watch?v=QDMEA56RuAw
"Cztery pory roku"
Najsłynniejsze dzieło Vivaldiego powstało w wiejskim regionie Mantui we Włoszech. Kompozytor czerpał inspirację z dźwięków i obrazów przyrody, co doskonale udało mu się uchwycić w dźwiękach kompozycji. Utwór naśladuje i przedstawia różne doświadczenia słuchowe dotyczące zimy, wiosny, lata i jesieni. Usłyszmy tu brzmienie krajobrazu jak szum potoków, zamarzniętych wód, trzask ognia, czy odgłosy dzikich zwierząt (różne gatunki ptaków, psów i owadów) i oczywiście ludzi. Jednym z najbardziej zaskakujących motywów jest muzyczna ilustracja grupy myśliwych z perspektywy zarówno drapieżników, jak i polujących. Podobne wrażenie robią efekty dźwiękowe oddające dźwięki brzęczenia komarów i szczękanie zębami w zimie.
hmm, balet...
To opowiem historyjkę. Moje dziecko, wiedząc, że mama lubi sztuki wszelakie, zdobyło bilet na przegląd teatrów - trafiło na balet. A, że w naszej rodzinie taniec jest naturalną forma ekspresji, dziecko dumne, wręczyło rodzicielce imienne zaproszenie.
Mama (czyli ja) odpicowała się niemożebnie. W lisy z szafy wyjęte otuliła się styczniowej soboty, małżonka wzięła pod rękę i udała się na Wydarzenie. Już w aucie coś zaczęło uwierać. Ale podniecona czekającą mnie kulturalną ucztą starałam się bagatelizować objawy. W holu teatru spotkałam moją panią doktor od stawów, wymieniłyśmy uśmiechy. Baa, szykuje się niezapomniany wieczór.
Światła gasną, słychać muzykę, pojawiają się artyści i ...
No, i u mnie na tym był koniec
Cholerne lisy spowodowały reakcję alergiczną oczu. Wysiedziałam do końca z zamkniętymi ślepiami. Małżonek po cichu opowiadał, co widać na scenie. Po spektaklu wyprowadził i odwiózł do domu. Nie wiem gdzie skończyło moje futro, bo kazał zabrać z domu i nawet mi o nim nie wspominać.
Moja pani doktor na kontrolnej wizycie wyrażała swój zachwyt, a ja nie przyznając się do przygody potakiwałam. I taka to baletowa historia
. A to nie wiedziałaś, że masz na futra uczulenie? Pamiętam opis pobytu Chopina w Szkocji. Wilgoć go niszczyła. Razem z nim przeżywałam męki uczenia panien Starling (to było chyba to nazwisko) muzyki.