Aniu, mąż został w szpitalu, przeniesiony na internę
Źle się czuł poszedł do Poradni, do lekarza. Tam musiał wypełnić ankietę i poczekać na zewnątrz. Dostał telefon i już go do Poradni nie wpuszczono, wysłali do szpitala na cito, na testy. Byle jak zaparkował auto (pojechał moim)i wszedł na chwilę. Już go ze szpitala zakaźnego (bo w takim robią testy) nie wypuścili. Utknął. Robią dwa testy. Jak ujemne, po dwóch dniach wypuszczają. Niestety, u męża zdiagnozowano rozległe zapalenie oskrzeli. W tej sytuacji zgodziliśmy się na dalsze leczenie, bo co zrobić? Ambulatoryjnie nikt leczyć nie chce. I teraz to nie wiem, czy on, aż tak poważnie chory, czy ta pandemia powoduje niepotrzebną hospitalizację. Takie czasy
Elu, ale Ci się zwaliło na głowę kłopotów
Życzę mężowi zdrowia, Ty też się nie daj.
Decyzja zamieszkania na wsi bardzo dobra, ja do miasta za nic bym już nie wróciła.
A ogród masz przepiękny, nic tylko się zachwycać
Szarłaty cudne, nie wiedziałam, że są z takimi liśćmi, muszę poszukać nasion.
O kurczę, smutne wieści i wkurzająca sytuacja. Mnie bardzo denerwuje to, co oni wyczyniają z ludźmi. Zapalenie oskrzeli , to poważna choroba , ale przecież z powodzeniem można ją leczyć ambulatoryjnie. Moim zdaniem to taka hospitalizacja na siłę. Jak test wyjdzie dodatni, to od razu stwierdzą,że to koronawirus i dopiero zacznie się zabawa. Zapewne wiesz,że te testy nie nadają się do diagnozy i dają mnóstwo wyników fałszywie dodatnich. Współczuję!
Mam takie, dostałam nasionka od Sylwii. Niestety u mnie największy ma około pół metra i chyba już nie zdąży zakwitnąć. Też mi się bardzo podobają , więc będę szukać nasionek w sklepie.Jednak na wszelki wypadek , uśmiecham się do Eli: zostawisz dla mnie garstkę nasion?
Aniu, ja nie zbieram nasionek. Nawet nie wiem jak te nasionka się zbiera.
Wyrywam szarłaty i tnę bezpośrednio na rabaty. Wiosną jest mnóstwo sadzonek. Niektóre przesadziłam tam gdzie ich nie było, rosną bez problemu. Zapraszam po szarłaty wiosną, z pewnością będzie ich dużo.
Kłopoty, to moja specjalność
Żeby nudno nie było, to spadłam ze schodów, stopa wygięła się wprost niewyobrażalnie oprócz tego, że dotkliwie się potłukłam. Dzieci przyjechały, zobaczyły nogę, natentychmiast do szpitala zawiozły. Dzięki panie Boże nic złamanego ale co dalej, nikt nie wie.
No, super zaczyna się nasze mieszkanie na wsi. Śmiać się czy płakać sama nie wiem. Mąż w szpitalu, ja unieruchomiona.
Synowa zarządziła i przetwórstwo spożywcze idzie pełną parą. Syn chodzi jak w zegarku. Mnie pyszczy ale żony się słucha bez pisknięcia
Elu, rzeczywiście początki na wsi trochę trudne, obfitujące w przykre wydarzenia!
"Synowa zarządziła i przetwórstwo spożywcze idzie pełną parą.
Syn chodzi jak w zegarku. Mnie pyszczy ale żony się słucha bez pisknięcia"
Co i jak przetwarzacie? To ,że syn słucha się żony , dla matki może być trochę przykre, ale w sumie to pozytywne, tak powinno być
Informuj co z mężem, czy wykryją u niego Covit?