Te laski po bokach działki to Twoje, czy na sąsiednich działkach?
Przeczytałam, jaki wielki planujesz sad i warzywnik. Jestem pod wrażeniem areału, ale czy policzyłaś siły na zamiary? No chyba, że ogrodnika zatrudnić zamierzasz
Dla mnie chyba większym problemem byłaby świadomość (może trafniej określę to obawą), że trud i wkład w odbudowę może być daremny, bo znowu może to zniweczyć kolejna powódź.
Która nie wiadomo, kiedy nadejdzie. Bo może zdarzyć się za 20 lat, ale może za 5. Albo za rok.
Przy obecnych zmianach klimatu - pewnie raczej wcześniej, niż później.
Ja się stale zastanawiam kto pozwala się budować na terenach zalewowych. A budują i to z premedytacją. W Krakowie całe osiedle Wiślane Tarasy są bezpośrednio za wałem Wisły postawione, a to są nowe osiedla.
Możecie mnie zlinczować, ale dzisiaj mam podobne przemyślenia do terenów Kotliny Kłodzkiej. Oczywiście to ogromna tragedia dla Wszystkich jej Mieszkańców - stracili domy i dobra materialne, ale też poczucie bezpieczeństwa. Ja obawiałabym się inwestować od nowa w dom, także często w źródło utrzymania (agroturystyka) na terenach, które w tak krótkim czasie nawiedziła kolejna powódz, jeszcze groźniejsza i dotkliwsza w skutkach, niż ta z 1997 r.
Pammiętam, jak wszyscy staliśmy murem za Ewą, kiedy w 2019 bodajże roku planowano gdzieś obok jej nieruchomości budować zbiornik retencyjny. Teraz myślę, że szkoda, że nie powstał. Doczytałam (teraz) że był cały projekt budowy 10 zbiorników w różnych miejscowościach, były zaklepane środki z Unii. Powstały tylko 3 czy 4.
Mieszkańcy byli przeciwni ich budowie. Po ludzku rozumiem, wiązało się to z utratą jakiejś powierzchni nieruchomości, cały projekt przewidywał też wysiedlenie 2500 osób.
Tylko teraz, po kolejnej, jeszcze groźniejszej powodzi, myślę, że powinno się jednak powrócić do zadania ochrony przeciwpowodziowej Kotliny kłodzkiej.
Pewnie nie da się całkowicie zapobiec powodziom, ale może są sposoby na zminimalizowanie ich skutków.
Bo skutki są przerażające. Dla ludzi których Wielka Woda zalała.
Ale i dla całego społeczeństwa. Trzeba odbudować wiele km dróg i chodników, mosty, wyremontować budynki użyteczności publicznej (w tym szpitale).
O losie!!!! Tragedia.
Nie miałam wielkiej nadziei, że woda jej obejście ominie, ale w najczarniejszych scenariuszach nie przypuszczałam, że aż tak wielkie szkody wyrządzi.
Dziękuję, Wiktorio za informację.
Pozdrów Ewę jeśli będziecie miały kontakt, myślami jestem z Nią cały czas.
I jeśli mogę w jakikolwiek sposób pomóc, to daj znać.
Mnie też. I zgadzam się z Tobą w 100%, że przepisy tzw. "środowiskowe" to my mamy wręcz wyśrubowane, jednak nikt, dosłownie nikt ich nie przestrzega, ale - co bardziej niebezpieczne i wkurzające - nikt ich nie egzekwuje.
Ciekawa jestem, co usłyszysz w starostwie, jak poruszysz problem betonowych zjazdów.
Dzięki Tessiu. Ale...
współczuć to trzeba tym, którzy tracą dobytek życia z powodu klęski żywiołowej. Na takie klęski jak ta w kotlinie wpływu nie mamy. Koło Pszczółki potok wyrwał asfaltową drogę na długości kilkudziesięciu metrów, w Głuchołazach runęły dwa mosty. Kumulacja opadów na górzystym terenie jest trudna do opanowania. Nie mamy na nią wpływu. Górskie potoki i rzeczki trudno okiełznać. Można się ewentualnie czepiać bezmyślnej wycinki drzew na górskich stokach.
Mnie wkurzają takie sytuacje, w których sami przyczyniamy się do kumulacji niebezpiecznych zjawisk, lokalnie; z powodu "widzimisie".
a ja o Pszczółce, ona za płotkiem miała rzeczkę (potoczek). A dzisiaj na fb widziałam, że tama w Międzygórzu na rzece Wilczce nie wytrzymała A Wilkanów poniżej...
Magarko, to niezwykły jak na mnie opis . Raczej jestem ponuraczką . Choć faktycznie ogród wzbudza we mnie pozytywne wibracje .
Bardzo się cieszę, ze mój grodowy entuzjazm jest zaraźliwy . Bierz ile potrzebujesz
Ania, robię Ci miejsce na dzisiejszy wieczór . Tylko browca dokupię .
Tess, zatem tez masz ogród w deszczowej dziurze . Raz - cały region niemal bezdeszczowy, dwa - konkretne miejsce jeszcze bardziej bezdeszczowe... Moje emocje pourlopowe już nieco się uspokoiły, na co największy chyba wpływ miał ten cudowny całonocny deszcz . Działam dalej, myśl o totalnej rozwałce przerzucam na „kiedyś”
Czytam o suszy i doskonale rozumiem.
U mnie też ekstremalna susza w tym roku. Deszcz padał chyba tylko 4 razy od wiosny, nawalny, krótki, tyle, że zbiorniki na deszczówkę napełniał. Gleba jedynie zwilżona na gębokość max 10 cm. Dopiero ten ostatni - padało całą noc - nawodnił ogród.
Też jestem na etapie poszukiwania roślin znoszących suszę. Pozbyłam się wszystkich obwódek bukszpanowych i muszę te miejsca czymś zapełnić. Na razie posadziłam lawendę i perovskię.
Tess Hej Trzmieliny zabezpieczone przed drapaniem kotów. Siatka kupiona z metra, nie jest owinięta na pniu tylko kilka centymetrów od pnia, wiązana trytytkami. Takie zabezpieczenie sprawdza się doskonale