Stare chińskie przysłowie mówi, że obraz jest wart tysiąca słów. Więc sądziłam, że te kilka tysięcy "słów" zadowoli najbardziej wybredne obserwatorki, ale nie...


Moja absencja wzięła się m.in. z tego właśnie, że słowa przestały mnie słuchać. Nigdy wcześniej nie byłam w sytuacji, żebym nie umiała napisać tego, co chcę. Owszem, często nie podobało mi się za bardzo to, co napisałam, ale do wytrzymania. Teraz pisałam, pisałam i kasowałam... Słowa były szorstkie, kanciaste, sztuczne i nieprawdziwe. Więc przestałam.
Moje ogrody i ja zostaliśmy powaleni na twarz przez pogodę. To, co się działo tego lata, przerosło moje możliwości adaptacyjne o kilka wysokości. Tak naprawdę to powinnam była spędzić to lato na zwolnieniu lekarskim, bo niskie ciśnienie, zawroty głowy, omdlenia itp. itd. były moją codziennością. Nie była to rzecz - i nadal nie jest! - o której chciałam pisać, więc... nie pisałam...
Przebywanie na zewnątrz ograniczyłam do podlewania. Pomimo wyściółkowania wszystkich rabat w ogrodzie ozdobnym kompostem, podlewanie codziennie lub co drugi dzień było absolutną koniecznością. Nawet nie chcę myśleć o wysokości rachunku za wodę... Upały na poziomie 30+ były normą. Przez całe lato może 5 razy padał deszcz. Rośliny tylko wegetowały. Róże, które rano były w pąkach, wieczorem były spalone i opadały.
____________________
Asia
Ogród bez reguł
Nie możesz zatrzymać dnia. Ale możesz go nie stracić. XXX. Strata żadna, zysk możliwy, nauka pewna.