Sebuś, Twoja wizyta to zawsze dla mnie zaszczyt. Piwonie uświadamiają mi jakąś ulotność. Kojarzą mi się ze słynnym Kelways'em i Claire Austin i ChFS, i dawnymi czasami.
Boziu, Sylwia, niedawno dzieliłam tojady koloru białego, prawie gołą ręką, smagały mnie po trzwarzy przy wykopywaniu. Było to tydzień temu - żyję. Ale na przyszłośc zapamiętam. Wiem, z roślinami nie ma żartów. Królowa Bona coś o tym wiedziała.
A w kotłach macierzanka i stipa (dobrze, że eM. przed deszczem wywiercił dziury)
Jolanko patronko ogrodowych ptaków (Jolanka od ptaków),
tak sobie dziś (wiadomo niż i deszcz) myślałam o "myśli o ogrodach" - ileż trzeba cierpliwości, fantazji, otwartości na nowinki i trendy, wrażliwości i pracy a i tak ogrodowanie to proces; dziś jest tak a za rok inaczej, zwłaszcza na rabatach bylinowych - kwietnych.
Np. ta rabata, 3 rok i wciąż potrzebuje czasu, żeby się dopełnić (ekstremalne warunki)
Tak, w nazwie ma "pachnąca". Jej liście cudownie pachną. Nie wiedziałam, że modna. Mam taki sklepik ogrodniczy, tam zawsze coś wynajdę, czasami wpadam tylko po to, by porozmawiać ze sprzedawcą.
Co do piwoni - zakup eMa (za moją aprobatą), jest dobra na kwiat cięty i w sieci widzę dobre opinie florystów o niej. Zobaczymy. Zanim zakwitnie minie pewnie 3 lata.
Madziu, miło mi. Dziś pada i mam taki pieleszowy dzień (w pieleszach domowych).
eM. się mnie pyta, dlaczego na tej rabacie (to umownie jego "long border"), kwitną różowe piwonie. Hm ...., tnę je do wazonów a jak zakwitną (jego) liliowce (lubimy żółte i białe i bordowe i czerwone), to piwonii już nie będzie. Ostatnio chodziłam z bambusowymi kijkami i oznaczałam, gdzie by tu jeszcze ukochane piwonie wcisnąć.
Long border prawa, pamiętacie dosiewkę trawnika i ręczne usuwanie mlecza oraz placki? Zazielenił się trawnik jak nigdy.