o tym, że jestem zachwycona ogrodem Ewy i Ta ... ich domem i nimi samymi to już wiemy od dawna

...
onegdaj gdy po dobie podróżowania z fantazją

dotarłam mocno zmęczona do Pszczelarni już za progiem stał się cud i o całym zmęczeniu mój organizm zapomniał ... w tę sobotę ów ...

mój znaczy organizm przekroczył ten sam próg i znów zapomniał ... tym razem o tym, że jakby ciut chory wyjechał z domu ... jak ręką odjął ... no i jak ja mam nie mieć fioła na punkcie tego domu i jego dobrych fluidów

...
dobrze, że Adamo wziął karty o dużej pojemności bo ja nie umiałam przestać pstrykać

... nie umiałam albowiem trafilismy w kulminacyjny moment jesieni ... jeszcze ciepłej ... słonecznej i szalejącej kolorem ... a w ogrodzie Ewy i Ta mocni przedstawiciele barw walczyli o pierwsze pudło

... ja nie umiałam wybrać ... może Wy wybierzecie
nie wiem od czego zacząć ...
no dobra chyba strumień bo uwielbiam jego szum ... tak w ciągu dnia ... jak i przed zaśnięciem

... szum trudno uchwycić w kadr ale rwącą wodę i oplatające go kolory próbowałam ...