O.. nie można by było tego lepiej ująć
Krótko i zwięźle
Skupiając się na głowie i jej pomysłach dopiszę swoje trzy grosze, a mianowicie - naśladownictwo nie jest odwzorowywaniem sensu stricte, bo to jest niemożliwe. Każda kopia odbiega od pierwowzoru - ze względu na użytą materię i jej różnorodność. Niech ktoś znajdzie identyczne krzaki hortensji,... naśladując dążymy nieświadomie lub świadomie do doskonałości, bo ulepszamy, poprawiamy, aż w końcu zmieniamy to, co niegdyś było pierwowzorem.. aż efekt naszej pracy staje się modelem do naśladowania dla innych..
ale to przecież oczywistość...
Hej,
powiedzcie gdzie 'bociek' lata?
Wywody na wątku bardzo ciekawne, ale czy "bociek' po powrocie nie będzie miał nic przeciw?
Chętnie włączę się do dyskuscji..
eve
Imitatio według Arystotelesa to naśladowanie (nie ma podziału na naturę i nienaturę). Cała komedia grecka opiera się na "ale to już było".
"Quot capita tot sententia" - ile głów, tyle pomysłów. Również ogrodowych.
O.. nie można by było tego lepiej ująć
Krótko i zwięźle
Skupiając się na głowie i jej pomysłach dopiszę swoje trzy grosze, a mianowicie - naśladownictwo nie jest odwzorowywaniem sensu stricte, bo to jest niemożliwe. Każda kopia odbiega od pierwowzoru - ze względu na użytą materię i jej różnorodność. Niech ktoś znajdzie identyczne krzaki hortensji,... naśladując dążymy nieświadomie lub świadomie do doskonałości, bo ulepszamy, poprawiamy, aż w końcu zmieniamy to, co niegdyś było pierwowzorem.. aż efekt naszej pracy staje się modelem do naśladowania dla innych..
ale to przecież oczywistość...
Ev pocieszyłaś mniei. Zatem ja kopiując też tworzę nowe, króre się potem do kopiowania nadaje?
Bywa i tak, ale w historii sztuki przypadki to rzadkie i ograniczające się do wielkich mistrzów. Choćby renensans - za największą wartość uznawano kopiowanie starożytnych (imitatio antiquorum). ALe Leonardo, Michał Anioł czy Rafael (żeby ograniczyć się do Wielkiej Trójki) robili to tak, że potem całe pokolenia wzorowały się na ich dziełach. Jednak zazwyczaj w nowożytnej historii sztuki wielkość powstawała na bazie buntu wobec zastanego. ALe do tego trzeba z kolei mieć odwagę i własną wizję. Też rzadkie Więc może najlepiej iść za starożytnymi Rzymianami - po trochu od każdego i tworzyć własną całość. To taka szlachetniejsza odmiana naśladownictwa
Agatko, trzeba jeszcze mieć dobre zatyczki do uszu, żeby nie słyszeć tych wszystkich co będą mówić - a co to za dziwadło, nie można tak czegoś sprawdzonego itd.. Mnie się wydaje, że nikt empatyczny i towarzyski nie będzie nowatorsko wielki. Wszyscy geniusze, to jakieś niedostosowane do społeczeństwa dziwaki.
Ale co też Ty Gabiku opowiadasz! Rafael był przemiłym człowiekiem, towarzyskim i lubianym, Rembrandt był domatorem i nade wszystko kochał własną żonę, a Vermeer nigdy się z Harlemu nie ruszał i był sympatycznym sąsiadem. Tylko, że pamięta się o takich niespokojnych duchach bo to bardziej malownicze.