Na rozplenicach się nie znam. Mam kilka sztuk ale właściwie od posadzenia nie ruszam. Niedawno posadziłam jedną na frontowej, która trzy lata tkwiła zapomniana w doniczce, zadołowana gdzieś w gęstwinie Od razu się okociła Więc chyba twarde zawodniczki.
Myślę że ciachnięcie na pół nie zaszkodzi, zwłaszcza jak wielkie kępy.
Ja niestety mam złe doświadczenia z nawet sadzeniem październikowym. Przywiozłam sobie masę traw z Ryk, z jesiennego spotkania. I przeżyło może 10% zakupów. Więc już odpuszczam. Chyba że chodzi o eksperymenty na zasobach własnych, które mam w dużej ilości i nie będzie żal.
A po heuflerianę było przyjechać do mnie. Ogłaszałam, że mam wielkie sadzonki do odbioru własnego
Będziesz z niej zadowolona.
Wczoraj trochę zrobiłam ale już nie miałam czasu nawet zobaczyć czy cokolwiek wyszło.
Ostatnio czuję się jak zbity pies którego nikt nie kocha. Obolała i psychicznie zmaltretowana przez zmiany w pracy. Trudno mi się do czegokolwiek zmobilizować. I te cholerne komary. Jakaś plaga u mnie. Ja reaguję alergicznie i po kilku ukąszeniach jestem opuchnięta i chora. Środki ochronne kupuję w ilościach hurtowych ale nic nie pomaga w pełni.
No i muszę ponadganiać w Waszych wątkach bo wstyd...
Aprilku, przybij piątkę, czuję się podobnie, chociaż w pracy to właściwie psychicznie odsapuję Póki co, bo bywa różnie. Dobija mnie odległość od ogrodu i bardzo dotkliwie odczuwam bezsens takiego rozwiązania.
Była piekna pogoda, na pewno coś dosadziłaś ? Ładnie proszę
A psikasz sie czyms na te komary czy chcesz tak zupelnie eko?
Rewolucje w pracy - temat rzeka. Bedzie dobrze! Dołki przychodzą i odchodzą. Grunt to mieć odskocznię od różnych bagienek.