Rozumiem. Myślę że byś to sprzedała bo lokalizacja bardzo dobra a Ogrod piękny
Moi Rodzice mieszkają w starej gierkowskiej kostce. I choć spędziłam tam dzieciństwo to jak to odziedziczę to sprzedam w pięć minut. O ile ktoś to będzie chciał. Nie dość że rzeczka za płotem , sąsiedzi dookoła patrzą z każdej strony, to dom się sypie. Bez generalnego remontu nie ma o czym mówić a taki będzie kosztował więcej niż budowa od nowa. Miejsce żadne specjalne, 2km od obozu Auschwitz. Chciałam żeby to sprzedali i przeprowadzili się w jakieś fajniejsze miejsce, ale nie, “ojcowizna” i takie tam. I tu gdzie mieszkam nie ma jezior a tam niedaleko kilka do wyboru…
Nie mam sentymentu, zwłaszcza odkąd od jakiegoś czasu nie ma roku żeby rura nie walnęła w ścianie, zawór przestał trzymać i zalał piwnicę, płot drewniany dookoła całej działki trzeba malować itp itd
Bez sensu. Budynki są dla nas a nie my dla nich…
Wolałabym się już nie przeprowadzać, dom to dom, jedynie ogrodu mi szkoda (jak nowy właściciel wycina wszystko do zera). Ale z drugiej strony bierzesz pieniądze, ten ktoś bierze dom i działkę i może zrobić z tym cokolwiek sobie życzy. Więc najzdrowiej się tym więcej nie interesować.
W życiu bym nie pomyślała że tyle razy się będę przeprowadzać ale zawsze jest to “do lepszego “ i na większą działkę. I większość roślin ze sobą biorę. No i wyprowadzka na własne życzenie. Więc nie ma co narzekać