To guzowatość niestety . Wszystkie róże, które rosły w tym miejcu trzeba usunąć, jeżeli są jeszcze czyste, nieskażone (na pierwszy rzut oka) róże, to do donic je i z daleka od reszty, donice nie mogą mieć styczności także z glebą. Szybko się rozprzestrzeniła ta choroba, z której to szkółki? Obawiam się, że jeżeli te róże na innych rabatach są z tego samego źródła mogą również być chore, chyba, że.. co tam rosło wcześniej w tym miejscu?
No właśnie, na amen. Pamiętam jak Ci aleja głogowa padła. Drzew jeszcze bardziej żal niż róż.
To ja Ci powiem (dla pocieszenia), że mój syn ostatnio rh mi skosił. Ale to moja wina, bo za bardzo go chwasty otoczyły i nie było go dobrze widać. Mi to się przy takich stratach od razu podkowa na twarzy robi i jedno słowo rozczulające, a będę ryczeć. Ale chłopak się stara, pomaga, więc jakoś przebaczyłam, ale do końca dnia mu wypominałam na każdym kroku (niby w żartach, ale jednak)
Ania, z floribundy. Ja wszystkie róże mam stamtąd. Dopiero w tym roku z innego źródła zamawiałam, ale nie dlatego, ze byłam niezadowolona, wręcz przeciwnie, bardzo łądne sadzonki. Mam te same wątpliwości co do tych obok, bo niby dlaczego miałyby nie być zakażone, ale na razie ładnie wyglądają. Wcześniej rosły tu cyprysiki, ale tylko na tej małej części, gdzie są te porażone. Ta druga część róż to ta sama rabata, ale 2-3 m dalej. Te chore już w sierpniu były podejrzane, reszta łądnie kwitła. Co dalej?
Brałam pod uwagę jeszcze fytoftorozę, bo cyprysiki lubią ją mieć, ale to chyba inne objawy, prawda?
Zrobiłam jak napisałaś - do doniczek, w inne miejsce i ziemia z worka. Oskubałam, przykróciłam jeszcze, zobaczymy czy się pozbierają. Z 11 szt. zostawiłam 6. W drugiej częsci mam jeszcze 10.
No ja też przebaczyłam, bo co mam zrobić, w końcu przeprosił. Ale wtedy nie płaczę, tylko krzyczę (pewnie na całej wsi mnie słychać) i dostaję wścieklicy. Bo jak można kosić co tydzień i ot tak załatwić na amen w pacierzu właśnie. Mój syn też pomaga i się stara, ale przecież nie można chodzić po ogrodzie z tą kosą jak jakiś Robocop. Mąż dawno temu, przez dwa lata z rzędu trzy angiellki wykaszał spalinówką. No ale one odrastały, mam je do dzisiaj.