To ja słucham i RMF i Eski i Złotych i jeszcze Radia W-wa. W praktyce wygląda to tak, że jadę do pracy i pstrykam co jakiś czas z jednego do drugiego.
Ja również trzymam kciuki za realizację planów i marzeń. Wielokrotnie się przekonałam, że jak sobie coś postanowimy albo wymarzymy, to choćby mało realne, ale się spełnia. Ja tak kiedyś miałam z pierwszym w życiu wyjazdem do Anglii. Zaczytywałam się w przygodach Sherlocka Holmesa i moim największym marzeniem było znaleźć się przy Baker Street 221B. Ale wtedy finansowo i ze względu na ograniczenia celne to nie było realne. Ale w przeciągu 2 lat marzenie się spełniło. Teraz jak bywam w Londynie wracam w to miejsce za każdym razem przypomnieć sobie tę determinację i tę późniejszą radość z realizacji marzenia. Potem podobnie miałam z dostaniem wymarzonej pracy itp.
Ale z kolei mam też takie wrażenie, że nie da się uciec od martwienia się dniem codziennym. Czasem sobie myślę, że powinnam się cieszyć każdym dniem - tym, że dzieci są i są zdrowe, tym, że my z mężem jesteśmy zdrowi i że mamy siebie. Ale to wcale nie jest takie łatwe, bo codzienność składa się z tych właśnie drobiazgów które nas pochłaniają i zwykle martwią. Najważniejsze to zachować dobre proporcje: dać szansę marzeniom i planom, ale też znaleźć czas na dostrzeganie tego co jest obecnie.
A co do bycia dobrym człowiekiem - staram się być i też wierzę w to, że to jacy jesteśmy wraca do nas potem w tym, jak inni nas traktują. Ale mam też taką smutną obserwację, że ludzie niestety nie są wcale aż tak życzliwi jakby się wydawało i często jak traktujemy ich dobrze, to nie doceniają tego tylko wykorzystują nas. Ja wprawdzie zawsze się na to nabieram i zwykle potem jest mi przykro, że kolejny raz jestem wykorzystana ale nie umiem inaczej. Niemniej jednak trzeba być też kutym na cztery nogi....
____________________
Pozdrawiam Gosia - zapraszam do nowo założonego ogródka tutaj
Malwesowy ogródek
a dla wytrwałych historia powstawania:
Projekt i tworzenie