Izabela- wiem, mowilas
Ja mialam fajnych sasiadow w Essen. Tutaj nie mam szczescia. Stosunki z innymi sa poprawne ale przestalam sie juz starac. Na poczatku zapraszalam, robilam ciasta, pierogi. Nigdy nic w zamian nie dostalam. I niestety nie mam nawet jakiej sasiadki poprosic o glupie wystawienie smietnika na czas urlopu. Jak rok temu poprosilam, to uslyszalam, ze nie, bo moze ona tez sobie pojedzie na urlop. Tutaj jest sporo zazdrosci. Niestety. My jezdzimy czesto czy do Polski czy do Essen, czy na urlop.I to nie jest mile widziane. Tu sie nie zaprasza do domow, rozmawia sie ze soba godzinami na ulicy. Nie wiem ile razy oferowalam swoja pomoc, w podlewaniu ogrodu czy w innym sprawach- nikt nie chce byc komus cos winny, nie chce musiec sie odwdzieczac. Oferowalam obciecie futer psom- wola isc do fryzjera i placic
no taka mentalnosc. I wogole nie moga zrozumiec po co ucze dzieci polskiego. Niemiecki calkowicie wystarczy
Tutaj jak jeden sasiad wymienia auto, to zaraz cala reszta
mi sie z tego smiac chce
Jak podlewam ogrod, to ida teksty typu- wy to lejecie pieniadze w ten ogrod. Pewnie macie co lac
Jak sie pytaja czym karmie psa i mowie, ze mieso dostaje, co odpowiadaja, no tak was to stac
Tyle, ze my ani nie palimy, ani nie pijemy alkoholu
Ja sie juz poddalam. Jest jak jest. Pociesza mnie to, ze znajomi Niemcy przeprowadzili sie do malego miasteczka pod granica szwajcarska i maja dokladnie to samo.
Ja mam przyjaciol Niemcow, ale z innego miasta. To nie tak, ze tylko ja tu jestem tak traktowana. Oni pomiedzy soba tez tacy sa. Kazdy sobie- nikt nikogo o pomoc nie poprosi. Moja znajoma, tez Niemka przeprowadzila sie tutaj z innego Landu i choc mieszka tutaj juz 10 lat, nie ma zadnych znajomych. Nie wpuszczaja w swoje kregi ''obcych''. My dlatego mamy znajomych glownie takich jak my, przyjezdych.