W 2013 mialam pierwszy atak ouchlakow, nie wiedzialam co to jest...a one strasznie zmasakrowaly mi rododendrony, zabraly sie tez za bergenie... Spanikowana uzylam Calypso i myslalam ze jeden raz wystarczy...W czasie mojego urlopu, wylegly sie nastepne chrzaszcze i w spokoju, nie niepokojone przez nikogo, zarly sobie dalej...Liscie wygladaja zle (koronki) ale rosliny jeszcze zyja... Wynalazlam wrotycz i zaczelam systematycznie stosowac. Stawiam na bron biologiczna. W tym roku, widze pojedyncze sztuki, ale ....sa to tylko pojedyncze sztuki

Do tej pory- 4 sztuki- a biegam z latarka po ogrodzie codziennie

Dodalam luski kawy, wysypana mam prawie w calym ogrodzie i zauwazylam ze jej nie lubia, nie lubia jej tez slimaki, dodatkowo kawa uzyznia ziemie i daje jej witaminek. Raz psiknelam chrzaszcza zwyklym sprayem na muchy ( byl krolikiem doswiadczalnym

) padl od razu i nie cierpial