Moj guru i...wspnialy przyjaciel domu...
Zapewne pamietacie z moich opowiesci o domu, poznawaniu ogrodu... mojego "guru" od kwiatow, drzew...od wszystkiego
Tak jak wspominalam to cudny, cieply i niezmiernie zyczliwy czlowiek.
Dzisiaj gdy ja upajalam sie zapachem roz...uslyszalam dzwonek i zza furtki pojawila sie machajaca dlon...
Ktoz to mogl byc jak nie ON
Wlasnie wracal z dzialki i przyszedl podzielic sie pierwszym zbiorem swoich plonow...
W slomianym koszyku nie brakowalo pieknych ziemniakow, cukini... oraz jak zawsze swiezych jaj od jego kokoszek...
Jego zawsze szczery usmiech z daleka sprawia,ze za kazdym razem ciesze sie dokladnie tak samo na jego widok...
Wizyty nigdy nie sa dlugie, bo on zawsze tylko " na chwilke" ale zawsze koncza sie jakas opowiescia...
Dzisiaj rozmawialismy o jego kurkach a ja cos wspomnialam,ze w koncu jak niebawem bede na urlopie to musze sprobowac przygotowac specjal kuchni francuskiej "
coq au vin" czyli kurczara w czerwonym winie...
...i jak sie domyslacie poznalam cala historie tego przepisu ...
a po 10 min sasiad wrocil z powrotem z ... "coq au vin"


On jest cudny, nie chodzi o te drobne prezenty ale o jego sposob bycia, jego szczerosc i ...usmiech, ktory nigdy nie schodzi z jego twarzy !
Oto i on
Jean Marie i moj dzisiejszy pyszny upominek...

____________________
Stary dom, zapomniany ogrod i ... ja na francuskiej ziemi
http://starydomzapomnianyogrodija.blogspot.fr/