Nie odpłynęłam, ale pompa w zbiorniku pracowała przez cały czas, żeby się nie przelało, ale przynajmniej szmaragdy podlane. Klon ucierpiał i trochę się przechylił. Nie wiem czy do uratowania czy do ścięcia.
Już wróciłam...byłam w buszu, nad naszym polskim morzem...uwielbiam takie miejsca gdzie między jednym, a drugim parawanem na plaży jest dobre 30 m, a w słoneczny, wietrzny dzień (taki bez upału) przeszliśmy plażą ponad 4 km i spotkaliśmy 3 osoby!!!....poza tym piesa sobie poużywała, szczęśliwa niesamowicie, że cały dzień na świeżym powietrzu i praktycznie samopas mogła chodzić. Nie leżałam plackiem, a nos i plecy mam spalone...ale najbardziej ucieszyła mnie cała masa grzybów, które uwielbiam zbierać....szkoda tylko, że nie wzięłam ze sobą suszarki, nie dałabym rady obrobić tego co mogłabym nazbierać, więc zapas tylko takie, ktore mogłam na miejscu ogarnąć
Asiu między Łebą (ok 11 km na wschód), a Białogórą ....miejscowość nazywa się Osetnik (dawna ale istniejąc nazwa to Stilo). Grzyby są, ale raczej tam na wybrzeżu, na pobliskim terenie chyba brak...