Dziewczyny, znam taką sytuację. Rosła sobie w pewnym ogrodzie wierzba babilońska, taka już może 10-letnia

Przeszkadzała trochę bo była obok placyku gdzie parkowały samochody, poza tym wiecznie coś jej bylo a na lekarzy nie bylo.
Właścicielka, chcąc być urzędowo nad wyraz praworządna, wystąpiła o zgodę na wycięcie, takąż dostała i wierzba zostałam w majestacie prawa wycięta. Małżonek owej praworządnej, jako, że byl już natenczas nieobecny w domostwie, wspólnym przecie ale cos separacją juz pachnącym, kiedy zobaczył brak ukochanej wierzby, zrobił awanturę w urzędzie co to jego, współwłaściciela wierzby, nikt o zdanie nie pytał a on takiego na pewno nie da.
Urząd praworządny podał wtedy do sądu praworządną, małżonkę jeszcze, że wycyganiła podstępem zezwolenie wycinkowe a oni muszą się jeszcze przecie mężowi tłumaczyć

Sprawa była, wierzby już nie ma, sąd ukarał żonę grzywną w wys. chyba 50 zł.