Aga mnie wciąż brzuch boli, bo śmieję się do łez jak widzę takiego wariata, całego szczęśliwego. I pomyśleć, że we wrześniu był w schronisku... niezbadane są wyroki boskie
Cieszę się z tego psiuńka i baardzo go lubię.
Ja też się "dorobiłam" takiego "niczyjego " pieska, ktoś go wyrzucił przed długim majowym weekendem, miał wtedy ok. 3 miesiące a że nikt go nie chciał przygarnąć to został u nas.
Takie zwierzaki są jakieś inne - choć wydaje mi się, że więcej przy nich zachodu, bo od nowa muszą się wszystkiego nauczyć z nowym właścicielem, a przecież już jakieś tam nawyki swoje mają.
Moja kicia to z kolei znajdka. Malizna była 3 miesięczna gdy ją przywiózł mąż w październiku 2 lata temu. I tak sobie z nami żyje. Pewnego dnia starsznie pogryzł ją kocur sąsiadów i od tamtej pory nie chciała nosa z domu wytknąć. Gdy raz zobaczyła go na tarasie przez okno od razu ze strachu się zsiusiała i pod kanapę wskoczyła z dzikim sykiem... Taka sytuacja trwała rok. Kocur przestał u nas bywać - z niewiadomych względów - i Rózia zaczęła robić przechadzki po ogrodzie, najpierw z dziećmi, gdy się bawiły, a później na własną rękę (łapę). I takim sposobem to teraz ona przegania inne kocury z działki i myszki, norniki i nornice wyłapuje. Bardzo łowna jest, czasem i ptaszka upoluje, ale za to już burę dostaje
Karolina - witaj miło mi, że zaglądasz. Psiak jeszcze wczoraj tak brykał. Dziś wszystko się topi i już mu się tak nie chce.
Masz świetne oko ogrodnika! Te krzaczki to jaśminowce. Tego roku przegapiłam okres cięcia i zostały już takie badylki. W następonym sezonie już nie zapomnę ich wykulkować
Gooosiiiaaa! Witaj wreszcie. Dawno Cię nie było. Ja też śmieję się z psiunia, jak tylko popatrzę na zdjęcie. Bardzo ciężko było go uchwycić, bo zawijasy i zwody robił. Zdjęcie robiłam będąc w domu - on się tak sam nakręcał