W tym roku pani kosowa zbudowała gniazdo pod moim oknem, siłą rzeczy więcej widzę
Gdy ona leci szukać robaczków w grządkach (rozrabiając przy tym niemiłosiernie) pan kos przylatuje, zagląda do gniazda, gdy wydaje mu się, że dziewczyny za długo nie ma - krzyczy na nią.
Za terytorium uznaje chyba ogrodzoną całą posesję - goni gołębie, sroki, wczoraj przeganiał wiewiórkę z wierzby rosnącej w roku działki - wszystko za płot
Co do nornic jest fajny i skuteczny patent, który sprzedała mi Dorotka nasza. Bierzesz małe słoiczki, np po tym małym koncentracie pomidorowym, wsypujesz do nich po 3 - 4 szt tych granulek- ważne by nie więcej i rozstawiasz te słoiczki w różnych miejscach w ogrodzie kładąc je na boku, by granulki od wilgoci nie zamokły. Jak znikną dosypujesz. Rób to w rękawiczkach, by zminimalizować ludzki zapach. U mnie pomogło. Granulki znikały, a i w rabatach przestałam się zapadać. Dobra, idę czytać dalej bo ledwo zaczęłam.
Ja mam wrażenie, że "moje" kosy są prawie oswojone. Nic się nie boją, a nieraz jak wariaty lecą to na cm się mijamy. Mam wrażenie, że kiedyś się zderzymy
Ty tak szalejesz z pisaniem jak ja ostatnio zaintrygowało mnie stwierdzenie, że mnie znają tu, hm, z jakiej strony? Mało się udzielam i tylko w 3 wątkach...czyżbym to ja coś przegapiła?