Podsumowując sobotę, muszę powiedzieć że dosyć mocno się dziś urobiłam.
Nie napiszę, o której zaczęłam, ale było naprawdę w c z e ś n i e
Bażanty spacerowały niedaleko siatki, sarny skubały trawę w zasięgu wzroku. Świt ma swój urok...
Podlałam porządnie cały ogród, bo sucha skorupa się zrobiła.
Opryskałam wszystkie róże, bo mszyce dają się we znaki.
Bonica lada moment będzie, może nawet jutro.
Larisa ścięta w tym roku bardzo mocno, ładnie odbiła i póki co ma pełne wigoru, ładne krzaczki.
Niektóre rośliny prysnęłam HT.
Przekopałam borówki, żeby trochę napowietrzyć no i pozbyć się chwastów.
Wyplewiłam rabatę szmaragdową, ale już nie miałam sił zdjęcia robić.
Pojechałam na zakupy, kupiłam wreszcie polecany przez Toszkę mocznik, ale nie zdążyłam go użyć.
Pierwszy raz mam ten preparat, więc muszę poczytać jak to ten oprysk robić.
W ogrodniczym sobie przypomniałam, że Toszka kazała siarkę pod rh sypać.
No to też kupiłam ale też jeszcze nie wiem co i jak.
Posadziłam wreszcie świdośliwy i kaliny.
Nastawiłam pokrzywy na "zupkę"

Beczka 200 l, i 80 l. Tata mi pokrzywy hurtowo przytargał
Poza tym przesadziłam domowe kwiatki do większych donic, no i nastał znów wieczór...
Dużo jeszcze mam roboty w ogrodzie. Ciężko to samemu ogarnąć,
zwłaszcza że w ciągu tygodnia mam dosyć szczelnie wypełnione dni..
Ale, zawsze coś do przodu
A poza tym w jednej budce mam małe ptaki (chyba szpaki), piszczą mocno jak się jakiś ruch robi koło budki. Mam nadzieję, że zdążę je zobaczyć jak będę opuszczać gniazdko
No i zakwitła mi nowa piwonia. Wielka jest