Wklejam coś tam kolejnego, trochę powtórki z rozrywki
Louise Odier kwitnie jak burza, tu jeszcze pąki:
A tu pąk Rhapsody - drobny ale urokliwy:
Rosarium Uetersen zasypała się kwieciem, ale malutka jeszcze - o wspinaczce na kolumnę nie ma mowy (myślałam, ze ona ma drobniejszy kwiat, a tymczasem miłe zaskoczenie z 8-10 cm średnicy):
No i zachwycająca Eden Rose 85, która ma chyba największy i najpełniejszy kwiat ze wszystkich róż moich dotychczas kwitnących, gałązki młodej rośliny nie utrzymują ich ciężaru:
A tu Mme Alfred Cariere - też mnie zachwyciła - dużo kwiatów i piękny zapach, ale to co mnie zastanawia: wypusciła boczne pędy (z 3-4 szt) i nie wiem, czy to nie dziczki - liść wydaje się ten sam, ale liczba poszczególnych listków to 7... doradzicie?:
Moja jedyna bita śmietana, kwiat piwonii (obecnie już przekwitła):
pustynnik - ten mnie rozwalił, bo się tego nie spodziewałam, kwiatostany ma na 60 cm, a sam wyższy ode mnie (co prawda ja za duża nie jestem, ale jednak!, chyba domówię inne kolory), a do tego słodko pachnie przysparzając o zawrót głowy mnie i pszczoły (te kompletnie zidiociały, bo nóżki mają całe napakowane pyłkiem pustynnika, a jeszcze się kręcą po kwiatach, a jeszcze ładują pod pachy, a potem odfrunąć nie mogą takie ciężkie od pyłku i do tego pomarańczowe - jakże ja bym mogła ostrą chemią im bziukać):
makowe panienki po deszczu, w szale tanecznym targają krasnymi spódnicami - dostałam parę sadzonek od znajomej mamy, wsadziłąm w dużym rozstawie na rabacie sadzonkowej (bo mam tam maleństwa berberysów, pęcherznicy, nawet jakiś róż od teściowej, kosodrzewiny, jodełki kalifornijskiej, kolkwicji i inne), a te mi w miesiąc zarosły wszystko i boję się, że wszystko zduszą, jakbym kompot szykowała

: