Tego że mają słabe serce to nie wiedziałam... ale ja mam z ktetami inne doświadczenia. Kilka lat temu, jedna z moich kotek przyniosła takiego delikwenta do domu i go sobie tu wypuściła. Akurat byłam u rodziców a w domu mój M sam. Zadzwonił: "Wracaj szybko. Mamy w domu kreta". Pomyślałam, że oszalał biedak z powodu upałów (to było w wakacje. Takie upały jak teraz), ale szybko przyjechałam z ciekawości. Wchodzę do domu a tam jeden wielki pisk. Nawet nie wiedziałam że one takie dźwięki z siebie wydają. Odsuwamy szafkę a tam naprawdę siedzi mały, biedny krecik. Kota musieliśmy wyrzucić na dwór bo pastwił się nad nim niemiłosiernie i nie pozwalał do niego podejść. W tym momencie wpadłam na genialny pomysł pogłaskania i wzięcia na ręce kreta... Teraz już wiem, że one mają wielkie zęby. Wtedy tej wiedzy nie posiadałam

W jednej chwili tak mi chwycił palca, że zębami przegryzł mi paznokcia na wylot. Krew się lała bo to unaczynione miejsce i ogólnie nie było miło.Znajoma pielęgniarka kazała jechać do szpitala na zastrzyk przeciwtężcowy. (Oczywiście najpierw krecik w wiaderku pojechał do pobliskiego Parku Krajobrazowego Ujście Warty

) W szpitalu starszy Pan chirurg jak usłyszał co się stało, zamilkł. Nastała cisza. Patrzył na mnie jak na wariata i chyba się zastanawiał czy ja przypadkiem nie pomyliłam oddziałów...

Po jakiejś minucie się odezwał takimi słowami (sorry, cytat

): "A skąd pani k.... w ogóle wzięła kreta"