W chwili obecnej mój „szmaragdowy” jest ogrodem prawie bezobsługowym. Trawa i chwasty nie rosną już tak szybko jak wiosną, więc koszeniem i pieleniem zajmuję się raz na dwa tygodnie. Rabaty raczej nie wymagają opieki…brak szkodników oraz chorób grzybowych, nie ma też nic do przycinania, wykopywania, przesadzania… Zostaje tylko podlewanie, ale w tym przypadku super sprawdza się linia nawadniająca.
Nie byłabym jednak sobą gdybym nie wymyśliła czegoś do roboty… Zaatakowałam więc garaż, który jest na działce i pełni raczej rolę domku ogrodnika. Znajduje się w nim sterta mniej lub bardziej potrzebnych narzędzi oraz oooogromny, wszechobecny bałagan.
Dlatego też, nabyłam drogą kupna kilka potrzebnych rzeczy, zaprosiłam do współpracy moją wkrętarko-wiertarkę i wzięłam się do pracy.
Tak wczoraj dopołudnia wyglądała moją ściana ze sprzętem ogrodniczym…
…a tak 2 godziny później…
Przy okazji oberwało się też przeciwległej ścianie garażu, gdzie mieszkają narzędzia do wykonywania drobnych, damskich robótek…