Ok., dosyć smutnych spraw…teraz te bardziej ogródkowe i radosne.
Wczorajszy dzień minął pod znakiem kolejnego, ogrodowiskowego „wypadu” grupy łódzkiej. Rano w samochodzie mknącym drogą w kierunku Opatówka (woj. wielkopolskie) odliczyły się: oczywiście nasza cudowna „kierownica” czyli Małgosia (Margarete), równie kochana Bogdzia, szalona Carola (popcorn) i ja. Już na miejscu dołączył do nas nasz wspaniały przedstawiciel męskiej części grupy łódzkiej - Robert (Robertop).
Targi ogrodnicze w Opatówku jak zwykle nie zawiodły…sporo wystawców, dobre ceny, średnio-gęsty tłum kupujących. Dokumentacji fotograficznej niestety brak, powód: niezwykle absorbująca, wzmożona aktywność zakupowo-ruchowa.
Potem kolejne wspaniałe miejsce, wizyta w szkółce Pana Zymona.
I tu też się działo…najpierw zakupy (te przemyślane, ale i te zupełnie spontaniczne…kupiliśmy 6 magnoli), a potem wycieczka po części wystawowej szkółki.
Nasz bagażnik jak zwykle pękał w szwach…
GENIA moja ulubiona magnolia
i cudowna LAURA (niestety w tym roku mniej efektowna, bo już przekwitała)
DAY BREAK - o niespotykanym różowo – łososiowym kolorze
prześliczna SWEET MORLOT…szkoda, że nie było jej w sprzedaży, bo chętnych zapewne by nie brakowało
Magnoliowe szaleństwo…
I jeszcze judaszowiec…śliczny!!! Szkoda, że tak często w naszym klimacie przemarza.