Jestem załamana

Nasz "ulubiony" deweloper zaczął dziś z rana budowę szeregówek na działce tuż za naszą siatką. Tego można było się spodziewać wcześniej czy później, ale chodziły plotki, że ta działka za nami jest jeszcze na sprzedaż. A jednak nie. Cóż, taki los kilkaset metrów od granic wielkiego miasta.
Po powrocie z wakacji "pudełkujemy się"- tzn zamiast siatki stawiamy parkan drewniany, taki jak mamy od strony sąsiadów. To jedyny sposób, by jakoś tu żyć. Żaden żywopłot nie wchodzi niestety w grę- nie da takiej intymności, jak parkan, z resztą mamy już dużo nasadzeń pod siatką. I niezłe doświadczenie z parkanem
Opcja druga to wyprowadzka

Niby możliwa, ale pewnie gdzieś dalej od miasta, bo nie za bardzo stać nas na coś większego tutaj. A ja nie wyobrażam sobie życia, bez widoku bloków

Pozostałość z dzieciństwa

A poza tym nie mam siły po raz kolejny zaczynać od nowa. Co 2-3 lata mamy jakąś przeprowadzkę albo gruby remont. No i ogród...
Jako że do ogrodu nie mam dziś najmniejszej chęci wychodzić (szalejące kopary) zaczęłyśmy z córcią remont jej pokoju. Malowanie, zdzieranie słodkiej tapety we wróżki na rzecz czarnej ściany malowanej farbą tablicową. Hmm...nastolatka
Wyżaliłam się. Dziękuję za zrozumienie