Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że znów to robię. Zamiast wreszcie zająć się trawnikiem, wieczorami i nocami, chlipiąc w rękaw pidżamy, po raz enty czytam najpiękniejszą, najbardziej wzruszającą i wciągającą historię miłosną, jaką znam- "Jeździec miedziany". Nie zanosi się na szybki powrót do realu, bo to dobrych kilka tysięcy stron. A faktem, że nie jest to literatura najwyższych lotów, w ogóle się nie przejmuję