To ja z bodziszkami mam takie doświadczenie, że to żelazne rośliny i nic ich nie ruszy. Wykopywałam, dzieliłam, dawałam koleżankom do pracy, one sadziły po paru dniach i wszystko żywe.
Co Ty? Ja przesadziłam Rozanne, efekt taki, że cały oklapł i do ścięcia, to samo z innym, tylko teraz nie kojarzę nazwy... aaa to chyba Pink Pouffe był. Żyć żyją, ale do końca sezonu straszyły.
Mialam b. duza kepe tego Pink Puffa i go podzielilam dla kilku osob. Sobie zostawilam jeden korzonek przybyszowy i przesadzilam, widze ze odrosl bez problemow. Musze popytac ludzi czy im rosnie czy zdechly.
Ale ja nie pisałam, że zdechły. Przeżyły, ale nadawały się do ścięcia i po prostu w tamtym sezonie tylko straszyły. Rosną i żyją, ale bodziszków w sezonie to ja już ruszać nie będę.
o to, to! Chyba najwięcej bodziszków zabiłam w swoim życiu...
a własnych obserwacji :sadzić do gruntu nie trzymać w doniczkach a nie daj boże nie przez zime. i jak są małe to nie dzielić, dopiero jak są duże i jest co dzielić. I wtedy wczesną wiosną... heh