Ania, nie dam rady. To, że istoty już nie ma nie oznacza, że miłość też się skończyła. Mnie nie brakuje jakiegoś psa w domu, mnie brakuje JEGO. Niektórym pomaga nowy, mnie nie. Choć ostatnio, kiedy byłam w górach, miałam okazję pobyć z psem, który bardzo mi mojego przypomina. Rasa inna, pirenejski pies górski, ale sierść taka sama, charakter podobny i spojrzenie... Czułam się trochę tak, jakby mój do mnie wrócił. Radość i straszny żal jednocześnie.
Jola, u nas nic tego nie zapowiadało. Karuś poczekał aż wrócę z małym ze szpitala, przywitał się, bawił się z nami, potem poszedł do ogrodu i już tam został. Znalazłam go za rododendronami, leżał na brzuchu, głowa w bok, jakby spał. Wciąż mam ten widok przed oczami
Gosia, nie planuję żadnego nowego zwierzaka. Pomijając żal za Karusiem, nie mam tu od nikogo pomocy, a mały rośnie i będę chciała mu trochę świata pokazać.