W pierwszym roku po posadzeniu koronę ambrowców osłaniałam białą włókniną, później przez dwa lata robiłam "szaliczki" z agrowłókniny, którą owijałam miejsce szczepienia. Nigdy nie przemarzły, ale to pewnie także efekt mieszkania w nieco cieplejszej części kraju (okolice Poznania). Nie wiedziałam, że ambrowce można ciąć ale nie omieszkam skorzystać z tej możliwości, gdy ich korona rozrośnie się za bardzo i będzie przeszkadzać w przejściu
Róż jesienią nie cięłam, ale wszystko przede mną. Wrażliwszym odmianom jednak oszczędzę takich eksperymentów
Sobota i niedziela były bardzo przyjemne Dziękuję i życzę dobrego tygodnia
Jesienią przeprowadzę ten zabieg, ale tylko na wybranych różach i zobaczę, jaki będzie efekt. Nie ukrywam, że ułatwiłoby mi to prace ogrodowe wiosną, kiedy zajęć jest najwięcej.
Ewo, dzięki za rady. Ostrożność jest bardzo potrzebna i nie zamierzam na hurra przycinać wszystkich róż. Bywają takie mroźne i bezśnieżne zim, które nie tylko dla róż są bardzo niebezpieczne i zawsze istnieje ryzyko utraty krzewów. Akceptuję to. Zamierzam jednak podjąć takie ryzyko, chociaż będę je minimalizować - cięcie przeprowadzę na wybranych różach, które u mnie dobrze sobie radzą, po przycięciu zrobię im kopczyk i okryję igliwiem. Liczę, że to wystarczy. Do jesieni jeszcze sporo czasu, więc jest czas na szukanie informacji i słuchanie dobrych rad
Przez kilka lat ambrowce miały solidne paliki jako podpory, ponieważ miałam obawy, że cienkie pnie złamią się pod ciężarem korony. Z czasem podkładka zaczęła mężnieć i można było zrezygnować z podtrzymujących koronę palików.
W dolnej części ambrowce mają założone osłony, które chronią przed zwierzętami. Koty moich sąsiadów uwielbiają drzewka w moim ogrodzie i jeśli tylko zostawię nieosłonięty pieniek, robią sobie z niego drapak. Plastikowe osłony to nie jest niestety najbardziej estetyczne rozwiązanie, ale na razie jedyne, które pozwala chronić drzewka.
Widzę, że dyskusja o cięciu róż się rozwija Cieszę się, że Twoje róże dobrze przeżyły jesienne cięcia. Im więcej informacji, tym łatwiej będzie mi podjąć decyzję
Dziękuję Haniu! To ważny głos w dyskusji o jesiennym cięciu róż. Słusznie zauważyłaś, że ważny jest też termin cięcia - myślałam właśnie o końcu października, początku listopada, gdy rośliny usypiają, a ponieważ silne mrozy o tym czasie są jednak rzadkością w naszej okolicy, ryzyko uszkodzeń świeżo przyciętych gałązek maleje. Oczywiście, wiele zależy od aktualnych warunków pogodowych, ale od czego w końcu jest zdrowy rozsądek
Do jesieni jeszcze się może wyklaruje co robić z różami ale myślę, że trochę trzeba zaufać swojej intuicji. Każdy ogród jest inny, w innym rejonie Polski lub nie. I każda z nas najlepiej czuje co robić. A jak nie czuje to metoda prób i błędów