Pytałam się czy woda stoi, bo to też świadczy o przepuszczalności podłoża. Prawda jest taka, że jak staw zacznie funkcjonować, to warunki wodne na omawianej rabacie prawdopodobnie ulegną zmianie. Jak dobrze pamiętam planujesz sadzić tam przede wszystkim azalie. One są na szczęście mniej wrażliwe niż rododendrony i pod nie podłoże nie musi na starcie być aż tak super-hiper przygotowane. Tak jak pisałam - dużo igliwia, kory, obornika i liści. Można trociny. Wszystko musi być dobrze przemieszane (widłami) z warstwą rodzimej gleby. Jako szczepionkę mikoryzy można przemieszać z leśną ściółką lub ściółką spod rosnących już kilka lat rodków, azalii czy iglaków. Taka ściółka pachnie lasem i grzybami, a jej warstwy przeplecione są białymi kłaczkami grzybni (mikoryzy). Przy dbałości o wilgotność i ściółkowanie owa mikoryza szybko się zagnieździ. Potem nawet okresowe przesuszenie jej nie zabija.
Niechętnie napisałam "leśna ściółka" bo taka podkradana z lasu jest nielegalna i destrukcyjna dla lasu. Inna sprawa, że mądry ogrodnik podbierze reklamówkę, dwie, ale bywają i tacy, co gotowi rozryć leśny podszyt i wywozić ciężarówkami

Nie będę ukrywać, że zbieram podczas grzybobrania trochę ściółki spod dębów, buków i świerków. Jednak jest to tylko reklamówka, dwie na rok - tyle wystarczy, by zaszczepić mikoryzę (ta ze sklepu niestety jest uboga i... taka "pod wszystko"). Z etycznych powodów obecnie proszę znajomych o suche igliwie - oni nie wiedzą co z tym nadmiarem dobra zrobić, a ja wiem doskonale

Drobniutką korę sypię na jesieni do wyściółkowania.
Jeszcze raz łopatologicznie - pierwsze podejście do tworzenia rabaty to przekopanie (na szpadel) i przemieszanie z obornikiem, korą, igliwiem, siarką. Na to sypiemy warstwę "docelową", czyli liście, igliwie, korę, obornik, kompost (ale nie spod dżdżownic), trociny i co tam mamy dobrego ale nie zasadowego. To ponownie widłami przekopujemy z płytką (uprzednio głęboko przekopaną) warstwą rodzimej gleby. Chodzi o to by połączyć ze sobą starą i nową warstwę, która szybko ożyje (głębokie kopanie jest destrukcyjne dla funkcji życiowych gleby) i odnowi właściwości kapilarne (dla blondynek - taki "krwioobieg ziemi, tzn. nasiąkliwość i podsiąk wody w glebie), a co za tym idzie całe życie mikroorganizmów. Gdybyśmy tej gleby nie przekopały, a tylko nasypały nową warstwę na starej, to uzyskamy odcięcie nowej warstwy od dotychczasowego życia - czyli tort

Dodam, ze kwasoluby potrzebują do życia napowietrzone i potem przewiewne i luźne (nie zbite) podłoże.
Taka przygotowana rabata tak na prawdę powinna minimum rok poleżakować, czyli ułozyć się, osiąść i ożyć. U mnie "donica" leżała prawie dwa lata. Dlatego podczas tworzenia jej śmiało syp wyniesioną rabatę. Nawet na 10cm. To osiądzie. Inna sprawa, ze częściowo udepczesz w trakcie sadzenia - wytycz sobie (wirtualne) ścieżki, by nie deptać pod nasadzenia.
Żurawiny nigdy nie cięłam - sama wypuściła rozłogi na kilka metrów, korzeniła się i rozkrzewiała. Teraz mam siłą rzeczy (z wiadomych powodów) krótko przyciętą, przetrzebioną i musi startować od nowa. Ona bardzo ładnie sama znajdzie sobie miejsce i sąsiedztwo. Jeśli chcesz to wąsy w połowie przytrzaśnij kamykiem i tak zachęcisz ją do rozkrzewienia.
Odnośnie wrzosów to powiem, ze one z moich obserwacji nie lubią mieć mokro ani za wilgotno jesli tylko są dobrze ukorzenione. U mnie rosną niemal w suszy i prócz cięcia w luty/marzec nic z nimi nie robię, oprócz wyściółkowania korą i igliwiem. Nie nawożę. Mam wielkie kępy 6-cio letnie. Tnę drastycznie.