Macham i ja, ale z biedą. Wczoraj od rana do zmierzchu walczyłam z chwastami. I ręce i cała reszta odmawia mi posłuszeństwa. Ponoć w moim wieku, to dobrze że boli, bo znaczy, że żyję. Także żyję zdecydowanie. Cisy zakupiłam te bez nazwy, bo ciemne prawie niebieskie, nie licząc przyrostów zieloniutkich. Zdjęcia po kolejnym łikendzie, bo pracy było tyle, że nie zrobiłam żadnych zdjęć. Cisy zadołowałam, muszę lepiej przygotować im miejsce. Jak zwykle przeliczyłam się z własnymi możliwościami. Mąż, choć bardzo chce, nie pomoże, bo czeka go operacja kręgosłupa. Także... trza za dwóch. Myślę, że ciski spokojnie wytrzymają do przyszłego czwartku/piątku. Przyjadą dzieci, to zrobią ładne zdjęcia, cobym się nie wstydziła