Z pobytu mała relacja: wichrzysko nie porobiło większych szkód w roślinach, dostały naparstnice i trochę bardzo już wysokie trzcinnki. Za to z domku ogrodnika, a właściwie z części dachu odleciała papa. W domku sajgon, bo zalewało. Tak więc czas sobotni spędziłam na dachu. Wyobraźcie sobie dwie (siostra i ja) nienajmłodsze baby z siekierami w rękach (nie znalazłam młotków), pełzające po dachu. Załatałyśmy jak umiałyśmy i mam nadzieję, ze do przyjazdu męża wytrzyma. Niech On sie martwi dachem, a ja pójdę w rośliny (czytaj: chwasty).
Takie szaleństwo kolorów jest właściwie od końca maja do końca czerwca. Później, przycięte szałwie, kocimiętki przywrotniki, kwitną, ale nie tak spektakularnie. Ale zaraz "dojdą" liatra, przetacznik i lawenda, a póżniej jeżówki, rozchodniki i webeny, a w cienistym hortensje. Brzózki (odpukać) rosną, a w drugim kącie sosny. Zaczyna być ładnie, tak całościowo. Choć dopiero, jak urosną drzewa, będzie, mam nadzieję efekt.
Aaa i dostałam nauczkę. W niedzielę zapodałam nawozu na trawnik. Zgodnie z przykazaniami, zaczęłam podlewać. Początkowo zraszaczem (takim kręciołkiem przypietym do węża), ale zmierziło mnie, że coś tam zrasza i pićka, bo przecież nie chcę popalić trawniczka co mnie tyle sił kosztował. Odpiełam kręciołka, wąż w dłoń i podlewam. Cholera mnie już delikatnie brała, gdy wracający traktorem z pola sąsiad (ten, który nam zaorał i bronował działkę i który przejeżdżając pokrzykuje do mnie: do roboty), zwolnił i krzyknął, żebym nie podlewała, bo będzie padać. Popatrzyłam w górę, białe małe chmurki, więc podlewam dalej. Skończyłam i się zacząło, lało dobrą godzinę tak na ostro. Spokojnie rozpuściłoby nawóz. Ot głuuupiaa.
Tawuła sama w sobie nie jest zła, ja tylko (brakuje mi słów "ogrodniczych ), wolę rosliny jednolite, że tak powiem. Mimo misz-maszu kolorów u mnie. Liście mają być jednolite, jak zielone to zielone, jak żółte to żółte, jak bordowe to bordowe, byle nie pstrokate.Lubię ich zmienność w czasie pór roku, ale wielobarwność liści w sezonie mnie drażni jakoś. W sensie u mnie by drażniła, bo w tylu ogrodach wyglada świetnie i pasuje. Nie wiem, czy coś rozumiesz z tego wywodu? Powiem krótko: wole Twoje tawuły
