Finał wczorajszego zajścia jest taki, że nie udało się zeszyć ogonka piesi...Miała, niestety amputację uszkodzonej końcówki ogona...Po narkozie była nieprzytomna, z ledwością wtargałam ją na siedzenie auta, a waży 32 kg, więc oczy wychodziły mi na wierzch z wysiłku...M nie mógł mi pomóc, bo akurat w tym tygodniu opiekuje się swoją Mamą...Dodatkowe wizyty u weterynarza na zastrzyki i opatrunki mam jeszcze dziś, jutro, w poniedziałek i w następny poniedziałek...Wówczas będą zdejmowane szwy...Taki jest los, co się polepszy, to się popieprzy...