A teraz jeszcze raz temat lasku i Rh.
Chciałabym zakończyć to jakoś, żeby nie wszyscy się na mnie obrazili za moje "ale".
Jak wcześniej pisałam, marzył mi się raj rododendronowy pod sosnami.
Ale...
Kopanie pod drzewami - nie wykonalne - korzenie, korzenie, korzenie.
Sosna ma dość mizerny system korzeniowy w porównaniu do świerków ( mówię, tak dlatego, że wycinałam i to i to i dokładnie wiem co mi dało w kość).
Pod sosnami są jednak również korzenie topoli , a to już o wiele gorzej.
Pomyślałam jednak, że się nie poddam i spróbuję jeszcze inaczej.
Rododendron lubi kwaśną glebę, dobrze rośnie pod iglakami, a iglaki już nie koniecznie lubią zalewanie wodą.
Marne chwasty ale rosną nawet pod sosenkami, więc czasami muszę je skosić. Rh - z tego co czytałam kosiarka może wykończyć, bo ich system korzeniowy jest blisko powierzchni. Powinny być podsypane korą.
Wszystko to doprowadziło mnie do tego...
Wszędzie są kamienie, po drugiej stronie ścieżki - prawie na przeciwko - jest kamienny okrąglak z roślinami, więc wymyśliłam sobie kamienne donice na Rh.
Nie muszę kopać, nie uszkodzę sosen, łatwo posprzątać, nie przeszkadzają w koszeniu, a jak Rh urosną to nie będzie ich widać (tych donic).
Kwestia podlewania....
Kiedyś pisałam, że biegam z wężem 3 godzinki dla sportu. Podczas tego maratonu latałam również od jednego krzaczka Rh do drugiego - wszyskie porozrzucane - teraz w jednym miejscu. Tak czy inaczej podlewam ogródki obok, więc jeszcze ta chwila nie robi różnicy.
Czytałam gdzieś, że warstwa torfu na dnie donicy trzymałaby dłużej wodę.
I co Wy na to?