Swoją przygodę z myszą miałam w Nowy Rok (zapewniam, że pod wieczór % już nie miałam

) a właściwie póżnym wieczorem - w kuchni gdzieś była słyszalna - po wizji lokalnej, stwierdzilimy z emem, że łapki trzeba założyć jutro i poszliśmy spać. Nie toleruję myszy więc sen raczej lekki, o 3 obudziło mnie stukanie na panelach - no powiedz jak z kuchni do sypialni przyszła skoro tu nic do jedzenia nie ma. Oczywiście już reszta nocki z głowy (mam dość niskie łóżko i oczami wyobraźni widziałam jak po kołdrze mi śmiga) Udało nam się ją "wypłoszyć" zza łóżka czmychneła do garderoby, mąż został zmuszony po nocach śmigać po łapkę i po godzinie było po sprawie - garderoba jest mała drzwi przesuwne więc siłą rzeczy kabanos ją skusił

zasnęliśmy przed 5... masakra