W kwestii horrorów - po obejrzeniu wieczorem Autopsji Jane Doe w środku nocy spadł nam kątownik od kominka na podłogę z płytek - odkleił się i jak grzmotnął, to jeszcze nie widziałam by mąż tak szybko wstał z łóżka.
A nad ranem nowy telefon firmowy który mąż akurat dostał, miał ustawienia na przychodzące maile w formie dzwoneczka... kto widział film wie, że mało schizy nie dostałam zanim zlokalizowałam "kto" dzwoni.
Też mam taką kunę , raz tylko się tak rozdarła, że nikt w domu nie miał wątpliwości, że mieszka sobie u nas (wcześniej tez mi nikt nie wierzył).
Poza tym nie daje znaków życia, nawet niespecjalnie ją słychać. Tylko czasem znajduje na rabatach wydrapaną folię z podbitki.
Za to znajomi mieli cała rodzinkę, któa latała na podstryszku, tylko tupot biegakących nóg było słychać. Jakby dzieci biegały. A odchody ciekły po elewacji. Pomogło dopiero zlikwidowanie wszystkich pergoli, odgięcie rynien.
Mieli 2 lata spokoju, a potem wróciły.
Trzeba też zapomnieć o zostawianiu aut na zewnątrz. Notorycznie tną kable, nie wiedzieć czemu szczególnie w nowych autach. Wiem od poszkodowanych, jak również od zaprzyjaźnionego mechanika.