Kochani, praca mnie wchłonęła.
Chwilowo nie wyrabiam.
Dziś była ulewa. Ogród pływał, na drodze rzeka, rynny zalewało...
Wiatr drzewa do poziomu kładł...
Zimno, mokro, wieje...
Jeszcze tydzień maratonu...
Potem już będzie lepiej
Pozdrowienia zostawiam
Edit: Mirelka, zakwitła laguna. Jutro zrobię fotki. I pierwszy mak kwitnie.
MW to moonstead wood.
Tereniu, dobrze, że wszystko przelane. Tylko bałam się o nowo posadzone drzewo, czy go nie wyrwie.
Zrobiam fotki, ale dziś czasu brak.
Muszę dom ogarnąć. Dzieci przyjeżdżają i ma być grill ( nadal wieje ...)
A do pracy na poniedziałek masa rzeczy do zrobienia.
Konic marudzenia. Idę dalej robić. Kawa wypita
Polinko, dzięki.
Wieczorkiem był grill, potem kawa jeszcze. Towarzystwo siedziało na tarasie, a ja się wymknęłam na rabatę najbliższą tarasu i wypieliłam ją.
Przyjemne z pożytecznym