Dla mnie najlepszy czas na zmiany na rabatach to zaczyna być wrzesień-październik. Wstrzymuję się na razie z jakimikolwiek zakupami bo to bez sensu wydawanie kasy. No i jest problem z wyjazdem. Zaczynam się mocno zastanawiać nad zrobieniem nawadniania, takiego z systemem sterującym. Przynajmniej na część na froncie i z boku, tu gdzie jest najwyższa temperatura.
U mnie rośliny głównie klapnięte. Firletkę to już dawno powinnam się nauczyć, że jak jest duża to już nie przesadzamy. Miałam ogromną sadzonkę i zrobiła klapen-dupen, raczej kwiatów nie zobaczę, może z jej córek się uda bo sporo się rozsiało.
Nie daję trutek, nawet tych ekologicznych. Boję się o kota i o jeże, bo znowu są. Chodzę, zbieram głównie. Na razie jest mniej niż rok temu o podobnej porze.
no niestety tak to bywa choć niedaleko od siebie jesteśmy. W sumie nie wiem czy byś była zadowolona z tego wiatru co drzewa przyginał do ziemi. Dziś jadąc do pracy widziałam mnóstwo połamanych gałęzi po drodze. dziś niby w prognozie burze od rana ale jeszcze nie bada a powietrze znośne. Zobaczymy do wieczora.
Ja tam bym wolała, żeby wszystko było trochę bardziej "normalne" - aby były wszystkie 4 pory roku i bez anomalii non stop. Zobacz, teraz mamy co rusz jak nie zimę w marcu czy kwietniu nawet to w czerwcu za to afrykańskie upały i suszę zamiast w lipcu taka pogoda.
No to się narobiło!
WOdy po kostki miałaś? A u mnie po burzy, a dalej sucho
Duże drzewa dają cień i klimat... ale pomyśl jakby takie duże drzewo Ci burza powaliła???
Juzia, no wiem, o tym też myślę (tych połamanych konarach i pękniętych drzewach na pół). Ale jednak przewagi są znaczne. Może nie wiem jakiegoś dużego docelowo buka ani tulipanowca bym nie posadziła ale no nie wiem... Brakuje mi przestrzeni wkoło domu, niestety.
Wody na wjeździe było tyle, że Młody założył kalosze i brodził jak bocian wyłapując ślimaki, które pływały sobie ot tak. Mamy zrobiony spadek od wejścia do domu do bramy, gdzie jest odpływ zrobiony do zbiornika na deszczówkę. Ale wody było tyle, że nie mieściła się w rurze.
O kurcze, to dobrze, że na tym się skończyło, bo w pierwszej chwili jak pisałaś, to trochę strasznie się zapowiadało. Żywioły są zupełnie nieprzewidywalne..
ja tez jesli cos zaczne to moze na koniec sierpnia lub wrzesien, teraz i tak nie ma sensu przez susze. mialam tyczyc sciezke do lezakowni ale chyba kilofem, bo ziemia strasznie zbita.
Tez nie daje zadnych trutek, jakos ogrod bez chemii sobie znakomicie radzi juz ktorys rok.
Moze nie uwierzycie ale ja prawie nie mam slimakow w tym roku, co te ptaki wyczyniaja to az serce rosnie.A moze to jeze? w kazdym razie co kilka metrow na rabatach albo przy kamieniach znajduje porozbijane, pomiażdzone skorupy po slimakach w hurtowej ilosci. Same zapewne sie nie porozbijaly.
Za to cos żre mi wciaz buka i zabralo sie za Ginnala, obstawiam świerszczowatego jakiegos.
Iwonka wspolczuje zalewu deczowego, u mnie niestety nic nie popadalo. W samym 3-miescie cos kapalo ale mnie ominelo kilka czarnych chmur. Co zrobic, nikomu nie dogodzi.