Wczoraj miałam okazję odwiedzić 2 bardzo różne ogrody. Każdy inny i w każdym coś innego mnie urzekło. Pogoda nie sprzyjała zwiedzaniu bo padało ale nie jesteśmy z cukru przecież
Ogród Łucji zawiera wszystko, dosłownie. Są ogromne stare i pyszne morele pełne owoców, jabłonie, warzywnik z 5 skrzyniami, tunel z czarnymi pomidorami (!). Jest trawnik i wspaniała różanka. Nadal nie wiem jak tam się zmieściło prawie 300 róż. Ale są

bardzo bym chciała zobaczyć je kwitnące. Do tego jest całe morze jeżówek, lilii i liliowców i innych bylin o których nawet nie słyszałam. Jednego liliowca bardzo ciemnego wycyganiłam

Ten nowy układ rabat powoduje, że czujesz się u Lucy jak w angielskim ogrodzie, dosłownie. Sama właścicielka przesympatyczna. Widać, że kocha ogród i rośliny. Ścieżka z cegieł z odzysku - genialna!
Ogród Kasi - Mrokasi to przeciwieństwo ogrodu Lucy. Tu wszystko ma swój układ i miejsce. Kasia stworzyła ogród bardzo przemyślany. Genialnie tnie rośliny i wydobywa z nich to co najlepsze. Ogród jest stonowany w kolorystyce i Kasia mogła dostać oczopląsu patrząc na mój kolorowy busz ale w jej ogrodzie to faktury i kształty grają główną rolę. I taki ogród jest genialny. Nie zmieniałabym tego absolutnie. Zgrany z domem i duszą tworzącego. Ścieżka z boku jest jak zaczarowany zakątek. Frontowa wyszła pięknie. Karagana jest ogromna ale nie usunęłabym jej za nic. Tworzy klimat i nikt takiej nie ma. A z samą Kasią mam wrażenie, że mogłabym konie kraść
Zdjęć nie robiłam bo moje zdjęcia nie oddają rzeczywistości i na żywo ogrody są znacznie ciekawsze i piękniejsze.
Dziewczyny - bardzo wam dziękuję za wpuszczenie do swoich ogrodów. Odpoczęłam wśród ogrodowych zwariowanych dusz i nie wiem kiedy ten czas minął. Buziaki i do zobaczenia