Asiu z Nadmorskiego no właśnie, trzeba się wziąć za te tuje i cisy! I już!
Sorki, że nie napisałam o nawadnianiu, ale to nie było specjalnie, tylko jakoś tak mi się przeoczyło

. Właściwie to nie ma o czym pisać, bo to bardzo prymitywne nawadnianie zrobione jakieś 15 lat temu jeszcze przez dziadka. To są raptem cztery spryskiwacze, bez linii kroplujacych, woda leje się jak popadnie po trawniku i po roślinach, są miejsca gdzie nie dociera, a miejscami podlewa też chwasty za ogrodzeniem pod ruderą. Jedyna zaleta to to, że jest jakaś tam prosta automatyka i możemy ustawić częstotliwość, długość lania wody i samo się włącza. No, ale już najwyższa pora zrobić nawadnianie na nowo. Już drugi rok się za to zabieram, ale samodzielnie nie będziemy w stanie tego zrobić z uwagi na koszmarny brak czasu.
Różyczki zmaltretowane trochę przez deszcze i jako tegoroczne młodziaki nie kwitną obficie. Minerva jak dla mnie pachnie pięknie i czuć ją nawet z bliskiej odległości, nie trzeba przed nią klękać na kolanach

. A nerwowy Karolek

porozwalał się na boki. Nie wiem co go tak wyprowadziło z równowagi

. Ale specjalnie dla Ciebie skromne ujęcia z ostatniej soboty:
Nie wiem jak mogłam nie widzieć w obiektywie tego suchego badyla: