Dzisiaj a sumie to wczoraj zakończyłam w końcu akcję cięcia tuj. Jeszcze je troszkę muszę podgolić od dołu. ale to już drobiazg w porównaniu z resztą.
O ile w ogrodzie cięcie tych potworów nie było problemem bo pod nimi nic niema- na razie

. To w przed ogródku lawirowanie drabiną między hortensjami, żurawkami i wszystkim co tam jeszcze rośnie to był koszmar. Już nie wspomnę o milionach ścinków, które pozostały na rabacie ani to wygrabić ani wydmuchać bo razem z korą. Rozważam pozostawienie tego tam i przysypanie korą. Będzie robiło za dodatkową ściółkę, roślinom chyba to nie zaszkodzi.
Ponieważ cięcie tych tuj staje się coraz bardziej uciążliwe, zaczęłam się zastanawiać nad ich usunięciem.
Kiedyś jak ogrodzenie było siatkowe to spełniały swoje zadanie, osłaniały od ulicy. Teraz jest ogrodzenie pełne i ich obecność nie jest już taka konieczna, poza tym są stare prawie 20- letnie, nie wspominając o tym, że każda inna no może nie dosłownie ale rodzajów ich jest co najmniej ze trzy. Dodatkowo eM-owi spodobał się pomysł.
W pierwsza mniej destrukcyjnej wersji myślałam o usunięcie co drugiej tui a pozostałe spróbować formować na kule na wysokości płotu.
Druga wersja całkiem destrukcyjna usunąć wszystkie i zamiast posadzić śliwę wiśniową "Nigrę" albo "Pissardi".
Od wczoraj szukam informacji, którą wiśnie wybrać co ile ją posadzić i na jakiej wysokości szczepienie (płot ma jakieś ok 1,70) kiedy lepiej sadzić na jesień czy na wiosnę.
Co myślicie o tych moich przemyśleniach, wszelkie porady, doświadczenia i informacje mile widziane